przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Przyśpieszmy, bo w Zielonej Górze znów się dogadają

Z MIASTA

Robert Bagiński
2016-10-17 22:08
65528

Nawet jeśli to już irytujące i nudne, to wierzę iż warto dopingować gorzowskie władze w przedmiocie starań o unijne środki, by nie okazało się, że gdy „złoty pociąg” z unijnymi dotacjami  przyśpieszy, miasto nad Wartą zostanie z ręką w nocniku i „PiSiorem” na wierzchu. 

Pal licho, gdyby był to głos blogera, ale to już oficjalny głos płynący wprost z Urzędu Marszałkowskiego...
 
Można by na użytek tego tekstu, sparafrazować pewną znaną anegdotę - tym razem - o porządku dziennym kolegium prezydenta Gorzowa. Punkt pierwszy – realizacja inwestycji o strategicznym znaczeniu dla miasta. Punkt drugi – robienie dobrej miny do złej gry i promowanie konsultacji o konsultacjach. Uwagi do punktu pierwszego? Nie zostały złożone wnioski o dofinansowanie, a pieniądze na wkład własny są potrzebne na zakup i remont byłej „Przemysłówki” – przechodzimy do punktu drugiego.
 
Inaczej mówiąc i parafrazując słowa przypisywane Władysławowi Gomułce: „Gdybyśmy mieli blachę, tobyśmy produkowali konserwy, ale nie mamy mięsa” – chcielibyśmy być miastem wojewódzkim, ale ponieważ nie dajemy rady, to zostańmy takim „w sam raz”. Taki przekaz płynie z gorzowskiego Ratusza w odpowiedzi na ponaglanie Urzędu Marszałkowskiego, aby o środki unijne aplikować szybciej i bardziej dynamicznie, bo do 2020 roku może zabraknąć czasu.
Na zarzut, że władze Gorzowa zbyt opieszale aplikują po środki unijne, prezydent Jacek Wójcicki odpowiada, że nic złego się nie dzieje, a nawet jest to działanie świadome. „Na wszystko jesteśmy gotowi zgodnie z naszym planem, choć może pani marszałek miała inne plany i wszystkie pieniądze zapisane w ZIT-ach trafią do Gorzowa” – z właściwym sobie optymizmem deklaruje włodarz miasta. Inaczej mówiąc: „Marszałkowo” kipi oburzeniem na tempo gorzowskich zabiegów o unijne pieniądze, choć dotychczas nikt nas nie poganiał, a w Ratuszu nad Wartą młodzieżowy „lajcik” i „no stress”.
 
Oczywiście, w panikę wpadać jeszcze nie musimy, ale należy wątpić, by dynamicznemu rozwojowi miasta „w sam raz”, sprzyjało ciche wygaszanie aktywności Filharmonii Gorzowskiej, redukcja rozbudowy ulicy Kostrzyńskiej do poziomu drogi tylko trochę lepszej od osiedlowej uliczki, odłożenie rozpoczęcia strategicznej inwestycji jaką jest Centrum Edukacji Zawodowej na rok 2018 i odkręcenie kranu z pieniędzmi na remont budynku po byłej „Przemysłówce”. Prezydent Wójcicki publicznie zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą, ale dużo ważniejszy jest bilans czynów – ten zaś dla demiurgów z Sikorskiego jest miażdżący. Kilka tygodni temu odbyło się spotkanie marszałek Elżbiety Polak z prezydentami Zielonej Góry i Nowej Soli, bo Gorzów reprezentował sekretarz, ale podczas tego spotkania dowiedzieliśmy się, że Zielona Góra będzie dysponowała 200 milionami złotych w ramach projektów unijnych, a Gorzów zadeklarował tylko 80 milionów. To oznacza, że Gorzów niestety nie jest przygotowany projektowo do ważnych dla jego rozwoju konkursów.
 
W mieście się sporo dzieje, władze starają się nadrobić zaniedbania drogowe – za co prezydentowi Wójcickiemu należy się uznanie – ale nie może się to wszystko odbywać kosztem strategicznych inwestycji, których nie rozpoczynając dzisiaj i jutro, nie zrealizujemy nigdy. Gdy dany zostanie sygnał z Urzędu Marszałkowskiego, że nie zostało zbyt wiele czasu, bo władze województwa też są i będą rozliczane z poziomu wydatkowania unijnych dotacji, może być już za późno. 
 
Ta gra jest aż nadto czytelna i na odległość pachnie politycznymi kalkulacjami, ale znaczenie kart logotypami partii, nie wyjdzie Gorzowowi na dobre, bo cichym zabójcą gorzowskich marzeń, aspiracji i planów jest czas, a im bliżej końca unijnej perspektywy finansowej, tym większy będzie nacisk na tempo składania wniosków. Większa też będzie pokusa, by samorządom które ociągają się w aplikowaniu – powodując w ten sposób ryzyko nie zmieszczenia się w terminach – środki okroić i skierować je tam, gdzie szybko zostaną zrealizowane. Suma pieniędzy z Unii Europejskiej dla województwa lubuskiego się nie zmieni, ale Zarząd Województwa ma prawo przesunąć je w inne miejsca, jeśli nie będzie szansy wydania tych pieniędzy w terminie.
 
Są jeszcze dwa inne aspekty i powody, dla których trzeba władze Gorzowa dopingować. Po pierwsze – koniec końców, politycy Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości z Zielonej Górze, mimo różnic ideologicznych, dojdą do porozumienia na rzecz swojego miasta, a politykom z Gorzowa zostanie marudzenie: „Znów nas ograli”. Po drugie – nie bez znaczenia jest to, że w sprawy małych Ojczyzn wkradnie się duża polityka, a co za tym dalej idzie – Unia Europejska nałoży na Polskę sankcje lub obetnie środki unijne. Wtedy rząd PiS-u nie będzie miał skrupułów, by w obliczu zbliżających się wyborów samorządowych, przesunąć unijne środki do regionów, gdzie ma twardy elektorat, a Lubuskie do takich nie należy.
 
Paradoks sytuacji polega na tym, że na dzisiaj Gorzów nie musi się o środki prosić, ale jest proszony o to, by szybciej składał wnioski o dofinansowanie.
 
Robert Bagiński, bloger, były polityk i kandydat na prezydenta Gorzowa

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x