przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Obcokrajowiec ma tu jak u siebie. Prawda czy fałsz?

Z MIASTA

Adam Oziewicz
2019-03-20 20:56
49994

(fot. Adam Oziewicz)

Gorzów – miasto obcokrajowców. Przynajmniej dla części gorzowian to absolutnie zaskakujące zjawisko. Z kolei nowi mieszkańcy uważają, że w Gorzowie czują się niemal jak u siebie, a to na pewno powód do satysfakcji dla miejscowych.  

Gdy czyta się komentarze w sieci pod artykułami o Ukraińcach, można nabrać pewności, że w Gorzowie goście zza wschodniej granicy nie są mile widziani. Jak jest w rzeczywistości? Ukrainkę Darię Lukianovą zapytaliśmy o codzienne relacje z gorzowianami. Uważa, że w każdym przypadku to indywidualne doświadczenia – zatem jest różnie… Przyznaje, że w Polsce, także w Gorzowie jest część nieprzychylna obcokrajowcom. Tak już jest i w równym stopniu dotyczy to każdego narodu, także Ukraińców. Już dawno zauważyła, że im ktoś ma lepsze wykształcenie, tym łatwiej mu zaakceptować obecność innych nacji w sąsiedztwie. Z kolei jej polska przyjaciółka, Magdalena Sielska uważa, że część gorzowian ciągle jest zaskoczona obecnością obcokrajowców – nie spodziewali się, że w ciągu kilku lat sytuacja na Ukrainie się tak zmieni, a Gorzów w ślad za innymi polskimi miastami będzie przyjmować sąsiadów zza wschodniej granicy. – Zawsze to Polacy gdzieś musieli wyjeżdżać. Teraz my okazujemy się atrakcyjni dla innych nacji, w tym i dla Ukraińców – ocenia.  
 
Co warte podkreślenia, Darii przez 3,5 roku w Gorzowie ani razu nie trafiła się nieprzyjemna uwaga czy też złe traktowanie ze strony Polaków – to dowód, że przynajmniej w jej przypadku relacje są dobre. – Może to kwestia szczęścia... Ale chyba bliższe prawdy jest to, że generalnie mamy akceptację i zrozumienie miejscowych – uważa. Choć ma też informacje, że nie w każdym przypadku jest idealnie – zdarza się, że ktoś wprost kieruje zarzuty, że Ukraińcy zabierają pracę Polakom, miejsca w miejskich przedszkolach, czy korzystają z opieki socjalnej. – Generalnie nie czujemy nieprzychylności – jesteśmy pozytywnie odbierani. Jeżeli są jakieś kontrowersje w relacjach polsko-ukraińskich to mają charakter incydentów – podkreśla. Ale zgadza się też z negatywnymi uwagami, bo są wśród jej rodaków w Gorzowie i tacy… Bardzo chciałaby, aby wrócili na Ukrainę. Bywa, że psują wizerunek normalnych, rodzinnych, dobrych Ukraińców.
 
Gdzie ciężka praca tam Ukraińcy    
Obywatele Ukrainy pracują w zakładach Faurcia, TPV, są na placach budów mieszkań, dróg, w handlu, na stacjach paliw, wykonują usługi kosmetyczne, pracują w szpitalu, są instruktorami na siłowaniach, fachowcami w firmach kominiarskich. Daria ostatnio słyszała, że także w podgorzowskich stajniach, ale też zakładach brukarskich – co ciekawe, w firmach realizujących miejskie zlecenia. Wśród jej znajomych wielu jest zatrudnionych na przykład przy modernizacji estakady kolejowej.              
 
Bywa, że pracują dużo i ciężko, znacznie dłużej niż osiem godzin dziennie, łącznie z sobotami i niedzielami… Szczególnie gdy są w mieście, aby jak najwięcej zarobić. Daria Lukianova wprowadza drobną korektę do tej opinii – przyznaje, że tak jest, ale już nie w każdym przypadku. Coraz częściej w Gorzowie pojawiają się całe rodziny, szczególnie młode małżeństwa z dziećmi. Dlatego starają się jak najwięcej czasu spędzać razem. – Gdy mąż przyjechał tu jeszcze sam, pracował jako spawacz po 12 godzin dziennie, brał nadgodziny, weekendy, ile się tylko da. Teraz gdy jesteśmy razem i razem zarabiamy, już nie ma takiej potrzeb – przedstawia sytuację. Obywatele Ukrainy szukają już innych rozwiązań – uzupełniają wiedzę, wykształcenie na przykład na kursach zawodowych, aby nie trzeba było pracować przy najcięższych zajęciach. Po kilku latach poznają język, nowe technologie, także zdobywają orientację na rynku pracy i nabywają umiejętności, stąd też szukają miejsca pracy z lepszymi warunkami. 
 
Najczęściej mają zezwolenia na pracę krótkoterminową do 6 miesięcy – z nimi nie ma problemu. Szybko można je załatwić, nawet w tydzień od decyzji Ukrainiec może pracować w Polsce. W grę wchodzą też zezwolenia roczne, ale na te trzeba czekać dłużej – nawet cztery miesiące. Przez ten czas Ukrainiec nie może być legalnie zatrudniony. 
 
Na Ukrainie nikt niczego nie jest pewny
Dlaczego wyjeżdżają? Sytuacja zwykłych Ukraińców na Ukrainie nie jest stabilna. Nikt nie jest pewien czy po miesiącu pracy szef wypłaci pieniądze, czy przypadkiem nie wybuchnie kolejna wojna… – Naprawdę nikt niczego nie jest pewny. Kto nie potrafi tak żyć, musi wyjechać. Oczywiście to mój ukochany kraj, ale tam nie ma do czego wracać – przedstawia sytuację Daria.  
 
Polskę wybierają, bo uważają, że wiele ich łączy z Polakami – mają podobną kulturę. Siostra Darii od 13 lat mieszka w Niemczech, w Kolonii. Dobrze wie, co przeżyła na samym początku – miała ogromne problemy z adaptacją w nowym środowisku, w obcym kraju zupełnie inny język, inna kultura, obyczaje, system wartości. – W Polsce o wiele łatwiej nam się przystosować, choćby dlatego, bo tu – podobnie jak u nas – ceni się wartości rodzinne. Na przykład w Niemczech pod tym względem jest już zupełnie inaczej – uważa nasza rozmówczyni. 
 
Jako obcokrajowcy nie chcą tworzyć zamkniętych środowisk, enklaw – z ich strony jest chęć do integracji z Polakami. Nie ma mowy o tworzeniu dzielnicy ukraińskiej… Wybierają w Gorzowie te rejony gdzie wynajem nie jest zbyt drogi. Sami gorzowianie mówią, że ukraiński czy rosyjski najczęściej słyszy się na osiedlu Staszica czy Europejskim. – Dobra cena to podstawowy warunek. W Gorzowie zrobił się ruch – przyjeżdża tu sporo obcokrajowców, ale nie tylko… Dlatego jest problem z mieszkaniami – są znacznie droższe niż to było jeszcze kilka miesięcy temu – zwraca uwagę D. Lukianova. Przyznaje, że na osiedlu Europejskim jest spora grupa obywateli Ukrainy, ale to nie wybór, a duża liczba mieszkań do wynajęcia. Podobnie jest na Piaskach czy osiedlu Staszica.
 
Zaczyna się inna emigracja 
O Darii Lukianovej mówią, że jest ambasadorem obywateli Ukrainy w Gorzowie, ona z kolei zapewnia, że nie jest jedną zabiegającą o wsparcie dla rodaków. – Są i inni, ale nieco mniej widoczni, bo obowiązki zawodowe nie pozwalają im na tak dużą aktywność – podkreśla. Z kolei jej praca daje większe pole do zaangażowania społecznego. Przyznaje, że pomocna jest Magdalena Sielska – Daria jeszcze nie zna języka na tyle, aby swobodnie dogadać się ze wszystkim urzędnikami. Magda w wielu sytuacjach jest nieoceniona… Ma wiele kontaktów. Działają razem, wszędzie chodzą we dwójkę. – Ma zacięcie społeczne – to nas łączy, świetnie się rozumiemy. Nie zawsze potrafię komuś wytłumaczyć dokładnie, o co chodzi Ukraińcom w Gorzowie, wtedy ona przychodzi z pomocą – mówi o swojej polskiej przyjaciółce. 
 
Ujęła ją też otwartość i zrozumienie urzędników, nawet samego prezydenta miasta – przyznaje, że są skłonni do współdziałania i pomocy. W Charkowie, skąd jest, to nie do pomyślenia – przypuszcza, że u siebie, jako obcokrajowiec, pewnie rok czekałaby na samo umówienie wizyty z prezydentem miasta, a i tak wątpi czy by ją przyjął… Tymczasem w Gorzowie nie tylko dochodzi do rozmów, ale też ktoś zaczyna działać, czuje się wsparcie dla obywateli Ukrainy. 
 
Daria ocenia, że społeczność ukraińska w mieście to grupa coraz bardziej stabilna. Nie ma już takiej rotacji, jak na początku emigracji typowo zarobkowej. To osoby coraz bardziej zdecydowane na związanie się z Polską i Gorzowem. – Nie ma obaw, że gdy tylko pozwolą nam pracować w innych krajach to z dnia na dzień wyjedziemy – zauważa i zarazem wskazuje ważne przyczyny... Różnice kulturowe między Polską, a Ukrainą są niewielkie, co ułatwia adaptację. Ponadto część Ukraińców osiągnęło już pewną stabilizację w Polsce – nie chce jeszcze raz zaczynać wszystko od początku. Pierwszy okres na emigracji jest ciężki. Skoro są trudności z asymilacją w Polsce to na zachodzie będzie jeszcze gorzej – bo większa bariera językowa i kulturowa. – Część zdecyduje się na wyjazd dalej, ale nie będzie to znacząca grupa – przewiduje D. Lukianova.
 
Gdy trafiasz w nowe miejsce...
Daria pracuje w „Atucie, lider kształcenia” przy Pocztowej – jest specjalistą do spraw obsługi obcokrajowców. Wcześniej była studentką tej szkoły. Zdecydowała się na naukę, aby poznać język, nowe otoczenie. Mówi, że gdy trafiasz w nowe miejsce i od zera zaczynasz życie, trzeba wyjść do ludzi, obejrzeć miasto – szkoła się do tego świetnie nadaje. – To typowe, że na emigracji mąż idzie do pracy, a kobieta z dziećmi zostaje w domu. Po kilkunastu miesiącach – bez koleżanek, najbliższych – może pojawić się problem z przystosowaniem, nawet obawa przed wyjściem z domu. Pojawiają się depresje… – przedstawia sytuację. „Wrócić na Ukrainę się nie da, a tu, w Polsce, dawnego życia już nie ma…” – taka opinia często jest powtarzana przez kobiety spędzające masę czasu w domu z dziećmi. Aby przełamać negatywny schemat Daria Lukianova i Magda Sielska przygotowują spotkania pań z Ukrainy, zarówno w Gorzowie, jak i w Zielonej Górze. W grupie są aktorki, prawniczki, lekarki, nauczycielki. – Świetne dziewczyny, ale kryzys nie wybiera może dopaść każdą. Bo są wyrwane ze swojego środowiska zawodowego, rodzinnego... Także dlatego, że tu, przynajmniej na razie, nie mogą wykorzystywać swojej wiedzy i talentu – uważa D. Lukianova.   
 
To nie przypadek, że Atut zaprosił Darię do pracy – wiele osób z Ukrainy właśnie tam trafia, aby nabyć dodatkowe kwalifikacje. Nasza rozmówczyni podkreśla, że szkoła była jej pierwszym krokiem w stronę normalnego życie w Gorzowie. Jak się okazuje, wielu rodaków powieliło jej ruch, a ona z kolei znając polski zajmuje się komunikacją między szkołą, a Ukraińcami – wspólnie wypełniają ankiety, wnioski, Daria wyjaśnia od początku do końca wszystko, co powinien wiedzieć student. 
 
Wspólne tematy 
Magdalena Sielska i Dario Lukianova już od kilku miesięcy współorganizują polsko-ukraińskie rozmowy pań przy kawie, herbacie... To sposób oderwania się od codziennych obowiązków, zarówno Polek, jak i Ukrainek. Jak się okazuje, jest wiele wspólnych tematów i nikt nikogo nie traktuje z góry. Często okazuje się, że gorzowianki mogą się wiele nauczyć od koleżanek z Ukrainy. – Bywa, że zawstydzają nas wiedzą i doświadczeniem w wielu dziedzinach – zauważa Magda.  
 
Przykład z Zielonej Góry: mieszkają tam pracownice konsulatu, aktorki… Z kolei w Gorzowie jest dziewczyna ucząca tańca narodowego. Są też lekarki, dentystki – nie mogą tu zrobić nostryfikacji dyplomu i zajmują się... paznokciami. Nie przeszkadza im to, bo wiedzą, że taki jest los emigracji – potrzeba czasu i cierpliwości, aby poprawić swoją sytuację. Spotykają się w gorzowskich kawiarniach, ale też w Atucie, bo szkoła udostępnia swoje miejsce. – Tłumaczymy, jak funkcjonuje nasz kraj, że jest stabilny, bezpieczny, że jesteśmy otwarci na integrację. Przekonujemy, że różnorodność nacji to wartość dodana i nie ma powodu, abyśmy tego nie wykorzystali dla siebie – dodaje M. Sielska.    
 
W działaniach integracyjnych ma też swój udział Biblioteka Herberta. Dyrekcja instytucji kultury nawiązała kontakt z Darią Lukianovą. Zaproponowała przygotowanie strefy książki dla Ukraińców z Gorzowa. Do czytania nie tylko literatura piękna, ale też publikacje na przykład dotyczące biznesu. Biblioteka zakupiła 50 książek. – Skorzystano z listy przeze mnie przygotowanej – wcześniej zorganizowałam ankietę z pytaniem, co chcieliby poczytać Ukraińcy w Gorzowie? Propozycje przekazałam, nie minął tydzień a strefa już działała – mówi Daria z satysfakcją. Ponadto u Herberta raz w miesiącu polsko-ukraińskie warsztaty dla dzieci, połączone ze spotkaniami rodzinnymi. 
 

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x