przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Bachalski: Jednomandatowe? Tak, bo odsieją ziarno od plew...

KOMENTARZE

Jacek Bachalski
2015-08-24 23:05
64352

(fot. Adam Oziewicz)

Jednomandatowe okręgi wyborcze czyli JOW-y. Ten temat ostatnio podnosi ciśnienie polityczne w Polsce. To dobrze, bo dyskusja o tym edukuje obywatelsko społeczeństwo, które wcale nie garnie się do polityki. Choć polityka bezlitośnie zajmuje się nim.

Nie ma nic gorszego dla obywateli niż niemądra klasa polityczna, tworząca nieżyciowe prawa. Masowe zainteresowanie się systemem wyborczym świadczy o zmianie świadomości społecznej. Wygląda na to, że ludzie zaczynają pojmować skąd bierze się jakość w polityce. Powoli dociera do nich, że nie jest to funkcja umysłowości choćby najbardziej inteligentnego wodza partyjnego. Lider partii nie zastąpi rozumów setek i nie uczyni swoich lizusów z listy wyborczej mądrzejszymi z dnia na dzień, jeśli nie zdobyli oni rozumu wcześniej, przed wejściem do parlamentu. Dlatego walka o miejsce w sejmie czy senacie w jednomandatowych okręgach wyborczych ma sens. Ma też zagrożenia, ale skupię się na zaletach... tym razem.
 
Wystawienie przez jakąkolwiek partię, nawet przewodzącą w sondażach, anonimowego - bez zawodowego dorobku - kandydata do parlamentu nie daje gwarancji (jak do tej pory jedynka na liście wyborczej) pokonania innego, społecznie uznanego i popularnego konkurenta. Nie daje, bo szyld znanej partii w sytuacji, gdy każdy kandydat, w małym okręgu wyborczym, może odwiedzić i dać się poznać każdemu wyborcy to za mało. Szansa na pokazanie się w pełnej krasie w każdym domu personalizuje relacje parlamentarzysta-wyborca, co redukuje znacząco siłę oddziaływania partyjnego logo, a dowartościowuje osobiste walory i dorobek życiowy kandydata na posła czy senatora. Nie jest to w smak wielu liderom partyjnym, bo ich ewentualni przyszli koledzy w sejmie z okręgów jednomandatowych to już nie szeregowi żołnierze i wdzięczni za 9 tysięcy pln poselskiej pensji wazeliniarze, tylko niezależne osobowości i ludzie, którzy mają gdzie wrócić po jednej lub dwóch kadencjach politykowania. Takimi się trudniej manipuluje i zarządza, i to dlatego część krytyków JOW-ów obawia się o spójność światopoglądową swoich przyszłych posłów czy boi się anarchii przy procedowaniu nad ustawami. Ale nasze prawo i bez JOW-ów jest żałosne, przede wszystkim zbyt złożone i z tej rzekomo pożądanej spójności poglądowej posłów i tak niewiele dla Polaków wynika. Dlatego zmianę, nawet częściową, systemu wyborczego na bezpośredni postrzegam jako szansę na wciągnięcie do polityki mądrzejszych ludzi. A to nie mało. 

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x