przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Prezydencki sernik? Nie miałem pojęcia, że Anna aż tak go chce...

KOMENTARZE


2016-01-14 16:29
83291

(fot. Adam Oziewicz)

Za nami kolejna edycja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która wbrew oczekiwaniom różnej maści zawistników przyniosła rekordowe wpływy.

Ci, którzy co roku wspomagają orkiestrę gremialnie podejmowali decyzję, że skoro jest ona bezsensownie atakowana przez siły ciemności, to trzeba dać dwa razy tyle, co zazwyczaj, aby wykazać, że WOŚP to wartość, o którą trzeba dbać i którą trzeba chronić. Rezultaty działań orkiestry mogłem oglądać w gorzowskim szpitalu, gdzie przez rok byłem członkiem rady nadzorczej – w każdym szpitalnym pomieszczeniu stał sprzęt medyczny oznaczony czerwonym serduszkiem, zwłaszcza tam, gdzie leczy się dzieci.

Ale jest też coś równie ważnego, z czego czasem zdarza mi się korzystać. Co roku latem w pobliskim Kostrzynie nad Odrą odbywa się Przystanek Woodstock – największy festiwal muzyczny w Europie, na który każdego lata przyjeżdża kilkaset tysięcy młodych (choć nie tylko) Polaków i wiele tysięcy równie młodych Niemców. To chyba jedyna taka impreza, gdzie coś dla siebie znajdzie i człowiek w moim wieku (pamiętam prawdziwy Woodstock i jego ówczesne gwiazdy), i moja osiemnastoletnia córka. W tym roku byliśmy tam razem. Jestem pod wrażeniem rozmachu festiwalu i jego perfekcyjnej organizacji – wartości kulturowych, społecznych i wychowawczych tego wydarzenia nie da się przecenić. A Jurka Owsiaka trzeba cenić tym więcej, im więcej ataków jest na niego kierowanych. Jego wrogom mówimy jedno: Nie chcecie pomagać, to nie pomagajcie, ale dlaczego podstawiacie nogę? W przeszłości kilka razy brałem udział w licytacji złotych orkiestrowych serduszek i dzisiaj dwa z nich zdobią ścianę w mojej kancelarii.

W tym roku serduszek w Gorzowie nie było, ale na licytację trafiła propozycja prezydenta naszego miasta Jacka Wójcickiego, że temu, kto wylicytuje najwyższą cenę – upiecze w jego domu sernik – znak rozpoznawczy jego umiejętności kulinarnych. Postanowiłem ostro powalczyć, ale nie doceniłem determinacji mojej żony Ani, która rzuciła na szalę wszystkie swoje zaskórniaki i przebiła mnie po ostrej walce o 500 złotych. Krótko mówiąc moja rodzina będzie niedługo smakowała prezydencki sernik przy okazji któregoś z najbliższych niedzielnych obiadów – ku chwale Orkiestry.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x