przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Nie od parady. Wierchowicz: Nowocześni! Apeluję! (16)

KOMENTARZE

Jerzy Wierchowicz
2017-04-10 09:25
74605

(fot. Adam Oziewicz)

Dawno dawno temu była partia, nazywała się Unia Demokratyczna, później Unia Wolności. Nigdy nie cieszyła się dużym poparciem. Nie pamiętam, aby w sondażach przekroczyła kiedykolwiek 15 procent... 

W wyborach najlepszy wynik osiągnęła w roku 1997 – 13,4, pod przewodnictwem prof. Leszka Balcerowicza. A więc wynik nieporażający. Mimo to, ona miała największy wpływ na kształt naszego państwa w ostatnim ćwierćwieczu. W wielkim stopniu jej zasługą jest wejście Polski do NATO w roku 1999, a także do Unii Europejskiej. Mimo, że wtedy nie było już jej w parlamencie, co dało podstawy do mocnej, jeszcze do niedawna, pozycji Polski w Europie i świecie. Była partią profesorów, ich nadmiar, jak twierdzą niektórzy, był jedną z przyczyn ostatecznej porażki, ale także  polskiej inteligencji i światłych robotników. 
 
Nie było w niej afer, skandali. Jej ministrowie nie rozbijali się w „wypasionych furach”. Nie chodziło im o swoje interesy, nie załatwiali posad dla pociotków czy rodziny. Ale „cosik” naród jej nie kochał. Bo była za mądra, za przyzwoita. Zbyt poważna, wręcz przemądrzała. A my takich nie lubimy, bo wiemy, że są lepsi od nas. A przyznanie tego nie jest dla przeciętnego Polaka ani łatwe ani przyjemne. Lubimy takich samych jak my albo jeszcze gorszych, bo wtedy, zwykli zjadacze chleba, możemy z dumą powiedzieć: „co za głupki tam siedzą, kto ich wybrał” i od razu czujemy się lepiej. Zapominając, bądź nie chcąc pamiętać, że to my ich wybraliśmy. 
 
Ta wredna przewrotność mojego narodu jest naszą wieczną przywarą. Nie chciała o tym pamiętać Unia Wolności. Naiwnie wierzyła że, naród skundlony po latach sowietyzacji, wraz z nadejściem wolności, zmieni się w naród ludzi życzliwych, przyjaznych i po prostu dobrych. Nie chciał tego przyjąć do wiadomości ani Tadeusz Mazowiecki, ani Bronisław Geremek, ani Kuroń, Frasyniuk, Wujcowie, Lityński, Wielowiejski i innych wielu wspaniałych unitów. Skończyło się tym, że pierwsi nóż w plecy wbili tejże partii ci, których w swojej wielkoduszności i łatwowierności Unia Wolności przyjęła na swoje łono, ratując  przed niebytem politycznym czyli Tusk et consortes. 
 
Zapomniałem o tym i nie piszę tego wyrażając żal, bo żal nie jest kategorią polityczną i ten co się żali jest natychmiast przegranym, ale w kontekście tego co się dzieje z .Nowoczesną, bo wierzę ciągle, że dziedzictwo i sposób uprawiania polityki Unii Wolności są warte kontynuacji. Nowoczesna zaistniała wierząc w unijne ideały: że można w polityce zrobić wiele dobrego, nie będąc populistyczną, nie kłamiąc, nie mamiąc, nie obiecując gruszek na wierzbie. Cały czas jest partią ludzi bezinteresownych, zaangażowanych, nie chcących niczego dla siebie. Przez kilka błędów bardziej pijarowych niż politycznych, znajduje się w sytuacji „być albo nie być”. Czy mimo to jest dla niej szansa? Po stokroć tak. Ale musi jasno wyartykułować swoje pryncypia. 
 
Dzisiaj nie ma w Polsce partii, która reprezentowałaby interesy ludzi przyzwoitych i oczekujących rzetelności w polityce. A taką jest .Nowoczesna, ale teraz się trochę zagubiła. Po latach mdłej oportunistycznej narracji PO, unikania przez nią rozwiązywania ważnych problemów, po latach lekceważenia własnych obietnic, jej program w dużej części winna głosić .Nowoczesna. Bo przecież na proteście przeciwko polityce „ciepłej wody w kranie” odniosła sukces wyborczy. Nowoczesna dzisiaj musi wprost powiedzieć, że jest np. za legalizacją związków partnerskich, za złagodzeniem restrykcyjnej ustawy aborcyjnej, za faktycznym rozdziałem kościoła od państwa, za wejściem Polski do strefy euro, że nie zabraknie jej pięciu głosów do rozliczenia barbarzyńców, którzy od 2015 roku demolują nasz kraj, itd. 
 
Ale też i przewodniczący partii musi zrozumieć, że „partia to ja” nie jest hasłem mobilizującym członków i zwolenników, a wręcz przeciwnie.  Im więcej ludzi będzie zaangażowanych w procesy decyzyjne na górze, tym lepiej. Przewodniczący wykonał olbrzymią pracę, jednak nie był w tym sam, i jego zasługą jest wprowadzenie partii do parlamentu. Ale dzisiaj potrzeba do prezentowania programu, do walki o wyborców, nie tylko jego. Nowoczesna nie może być kolejną partia wodzowską. Tym ma się różnić od wszystkich innych, że będzie autentycznie demokratyczna, że w jej imieniu będą się wypowiadać nie tylko przewodniczący, ale i świetni członkowie klubu parlamentarnego. Nie rozumiem po co skupienie w jednym ręku kierownictwa partii i klubu. 
 
Obecnie .Nowoczesnej potrzeba demokratycznych wyborów władz, tak w partii jak i w klubie. Takich z uwagi na proces powstawania partii, a później wybory, nie było. Czas najwyższy do tego przystąpić. Po dwóch latach od powstania trzeba zweryfikować przywództwo, wybrać władze, w pełnej transparentności przed opinią publiczną, a przede wszystkim przed członkami i sympatykami. Czas ku temu i o to kochani Nowocześni apeluję.
 
Jerzy Wierchowicz

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x