przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Aktywiści nie pomagają, ale słabi radni szkodzą

KOMENTARZE

Robert Bagiński
2017-05-10 22:14
61397

Gorzów wpadł w ręce ekologicznych terrorystów – ogłosił mocno po czasie, ale dzięki temu nic nie ryzykując, radny Robert Surowiec. Jest raczej w błędzie, bo większym problemem jest fakt, iż miasto od lat jest w rękach takich jak on.

I chociaż ten akurat radny miał swoje dobre lata w gorzowskim samorządzie, to dzisiaj jest, co najwyżej, cieniem tamtego rajcy i platformerską „zapchajdziurą”, by mandatu nie wziął ktoś inny. Trudno oprzeć się wrażeniu, że milcząc miesiącami, a dziś konstatując: „Cały problem tej inwestycji, jest już ewidentnie polityczny”, politykę właśnie zaczął uprawiać. Nie on jeden okupuje miejski parlament, nic do niego nie wnosząc, bo podobnych – szczególnie w klubie radnych Platformy Obywatelskiej i Gorzów Plus – jest bardzo wielu. 
 
Jedni przykleili się do diet, inni traktują mandat jako ochronkę przed zwolnieniem z pracy, a jeszcze dla innych, to szansa pompowania swojego ego, bo dopóki tymi radnymi są, żona przed snem nie negocjuje, a sąsiad mówi dzień dobry, mimo tego, iż myśli podobnie jak piszący te słowa. Przepis na bycie dzisiaj radnym, to nauczyć się kłamać, zamienić w organizmie wodę na wazelinę i zacząć mieć dobre samopoczucie, gdy media pochwalą za nic lub nie za swój sukces. Po co tracić czas na spotkania z mieszkańcami i urzędnikami, skoro można to zastąpić aktywnością na portalu społecznościowym, a zamiast pisać interpelacje, lepiej zrobić sobie dobre zdjęcie i umieścić na Instagramie.
 
Gorzowscy radni różnią się przynależnością partyjną, doświadczeniem, wykształceniem i osobistym stylem, ale z kilkoma wyjątkami, łączy ich jedno – pasywność i brak wizji, a często po prostu lenistwo i brak wiedzy. Krowa, która nie je trawy, nie daje mleka, radny nie czytający dokumentów, projektów uchwał i ograniczający swoje zainteresowanie do podpisywania list obecności, nigdy się niczym nie wykaże. Jeśli nie ma interakcji z wyborcami, a rajcowskie obowiązki zostały zredukowane do obecności na sesjach i udziału w audycjach, to nawet gdyby wyduszać go jak tubkę od pasty do zębów, nic z tego nie wyjdzie. 
 
Smutne ubóstwo intelektualne, charakterystyczne dla większości gorzowskich radnych, ma swoje odzwierciedlenie w sposobie funkcjonowania Rady Miasta. Bycie radnym przestało być zaszczytem i miejscem dla najlepszych, bo najlepsi – ot, żeby wymienić pierwszych z brzegu, mecenasów Synowca i Wierchowicza – poziomem prowadzonego dyskursu są najczęściej zażenowani.
Tak „uczesana” została cała Rada Miasta, by rajcy nie musieli się zbytnio przepracowywać, a swoją aktywność skoncentrowali na podnoszeniu ręki wtedy, gdy pozwolą na to liderzy. Nie słychać, z wyjątkiem radnych Nowoczesnej i tych z klubu Ludzie dla Miasta, by z rajcowskich ław padały śmiałe pomysły. Jest za to dość przygnębiająca nadaktywność radnych w mediach, a deficyt aktywności na sesjach i pomiędzy nimi. Inaczej mówiąc, wypowiadając się w mediach o rzeczach wielkich i ambitnych, najczęściej potykają się na drobiazgach. 
 
Dlaczego tak się dzieje? Odpowiednią wydaje się tu analogia do świata zwierząt, przecież Rady Miasta tak często przypominają cyrki, a i małpy bywają tu dobrze wytresowane – zwłaszcza, gdy na Sali są media. Tak więc, podobno każde zwierzę ma swój świat percepcji, nieprzenikalny dla innych gatunków. Jeśli więc pies niezbyt wiele rozumie ze świata stawowego karpia, zapewne i zaabsorbowany codziennością oraz normalnością mieszkaniec Gorzowa, nie jest w stanie zrozumieć wiele ze świata polityki, w której o nic nie chodzi.
 
O nic, bo trzeba wierzyć, że powołując ponadpartyjne porozumienie w samorządzie, radni działali  w słusznej wierze, ale wykonanie jest fatalne. To miała być modernizacyjna koalicja różnych środowisk w strategicznym dla miasta nad Wartą momencie, ale wyszło coś kulawego – ni to mafia, ni towarzystwo wzajemnej adoracji, a już na pewno, nie środowisko tętniące życiem i pomysłami. Oczywiście, starych psów, nie da się nauczyć nowych sztuczek, a świat zmienia się szybciej, niż w czteroletnich cyklach wyborczych kampanii, ale w tej Radzie Miasta jest wielu młodych, którzy zachowują się jak starcy.
 
Rozziew pomiędzy tą radą, a mieszkańcami jest głęboki jak Rów Mariański. Na naszych oczach młodzi gorzowianie zmieniają się nie do poznania, wybierając nowe technologie, zamiast fizycznej obecności, a prezydent miasta przy, cichej akceptacji rajców, kupuje duży budynek na potrzeby urzędników, chociaż oczekiwanie jest takie, by jak najwięcej spraw przenieść do sieci. Oto symbol innych poziomów percepcji otaczającej rzeczywistości. 
 
Robert Bagiński
bloger, były polityk i kandydat na prezydenta Gorzowa

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x