przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Synowiec: miejsce, gdzie bije moje serce...

KOMENTARZE


2017-09-05 08:13
81812

Park Siemiradzkiego to park mojej młodości. Dorastałem na dawnej ulicy Świerczewskiego (teraz Wyszyńskiego) w domu niedaleko wejścia do parku. Góra Kozacka, z jednym z najpiękniejszych punktów widokowych w mieście – mówiliśmy na nie „altanka”, była dla nas miejscem kultowym. 

Tam odbywały się najważniejsze spotkania ekipy z tzw. bloków (cztery poniemieckie budynki usadowione w pobliżu parku) i okolicznych domów, które stanowiły dla nas własną „dzielnicę”. To tam piliśmy nasze pierwsze wina jabłkowe, paliliśmy papierosy i prowadziliśmy nasze pierwsze dziewczyny na klimatyczne randki. Zimą śmigaliśmy na sankach na przedwojennym jeszcze torze saneczkowym, a cały rok biliśmy się z chłopakami z ulicy Drzymały, jeśli zapuszczali się do naszej część parku. „Altanka” to było najważniejsze miejsce, i naszych zabaw, i poważnych rozmów. 
 
Nawet w czasie studiów na UAM w Poznaniu, kiedy latem trzeba się było uczyć do egzaminów poprawkowych, to najlepszym do tego miejscem była właśnie „altanka”. Kiedy 19 lat temu zorganizowaliśmy spotkanie całego naszego „fyrtla”, w którym uczestniczyli żyjący chłopacy mojego pokolenia, to stawili się oczywiście wszyscy, nawet ci zamieszkali za granicą, a odbyło się ono właśnie w „altance”. Zbyszek Maciejkiewicz, Tosiek i Tomek Grabowscy, Bolek Rogowski, Henio Filipowski, Artur Mazurkiewicz, Andrzej Mentecki, Andrzej Szyjkowski, Darek Krasuski, bracia Janiakowie i kilkudziesięciu innych chłopaków to była najważniejsza część mojej młodości i do dzisiaj pamiętam ich takimi, jakimi byli wówczas, a nie posiwiałymi starszymi panami, jakimi są teraz... 
 
Dlatego cieszę się bardzo, że ten park, zapomniany przez dziesiątki lat przez wszystkich, doczeka się prawdziwej renowacji i to już za chwilę, która uczyni go – mam nadzieję – najpiękniejszym parkiem miasta, takim, jakim został stworzony na przełomie XIX i XX wieku, czyli ponad 100 lat temu. Wtedy my wszyscy – chłopacy ze Świerczewskiego (tak nadal nazywamy swoją ulicę) z pewnością spotkamy się jeszcze raz w kultowej dla nas „altance”, aby przypomnieć sobie najlepsze lata naszego życia i z dumą popatrzeć na nasze miasto. Ja na pewno zabiorę tam wtedy moją żonę i obie córki, aby pokazać im miejsce, w którym bije część mojego serca.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x