przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Nie od parady. Wierchowicz: Nie ironizuję (52)

KOMENTARZE

Jerzy Wierchowicz
2018-05-07 22:58
63181

(fot. Adam Oziewicz)

Rodzice dzieci niepełnosprawnych już są zwycięzcami sporu z rządem, do którego licznych określeń jak niedemokratyczny, łamiący konstytucję, cyniczny i populistyczny, należy dodać też „nieludzki”... 

W tej sprawie fałsz, obłudę władzy widać jak na dłoni. Oby od tego zaczął się jego upadek i tak się stanie. Metody jakimi się rząd posługuje budzą odrazę – gdyż kłamie. Podaje fałszywe dane, fałszywe obliczenia itd., myśląc że tego nikt nie sprawdzi. Przykładowo propozycja rządu, jako zaspokajająca postulat o wypłacie 500 złotowego zasiłku, tj. wypłaty tego zasiłku w formie barterowej (sprzęt rehabilitacyjny, podpaski itd.) jest oszustwem gdyż takie rzeczy należą się niepełnosprawnym od dawna na mocy „Karty praw osób niepełnosprawnych”. Nie można zrozumieć, jak dla grupy około 180 000 obywateli (tyle byłoby uprawnionych do zasiłku) nie można znaleźć kwoty około 2 mld, kiedy na sam program 500+ od ręki znaleziono 23 mld, dając świadczenie każdemu, także rodzinom najbogatszym. Ta odmowa rządu jest jego hańbą. Tym bardziej, że protestujący proponują kompromis (rozłożenie w czasie dojścia do kwoty 500 zł). 
 
Znowu w tej sprawie nieocenioną rolę odgrywają media, a co mnie niemal wzruszyło to to, że chyba po raz pierwszy tak często i długo dają się wypowiedzieć samym niepełnosprawnym, traktując ich właśnie jak normalnych pełnoprawnych obywateli, którzy mają głos. To docenienie godności tych ludzi, okrutnie pokrzywdzonych przez los, którym jako państwo jesteśmy winni szczególną opiekę.
 
Martwi mnie jednak odżegnywanie się protestujących od polityki. Ich protest jest polityczny. Nie ma co się zarzekać. Przez protest, demonstrację, strajk można zmieniać rzeczywistość walcząc o swoje słuszne racje. I to są legalne formy nacisku na władzę. Także nie widzę niczego złego w tym, aby takie osoby jak przywódczynie tego protestu kandydowały w wyborach. Najskuteczniej walczyć o swoje można w parlamencie. Mam nadzieję, że partie opozycyjne zaproponują takim właśnie osobom swoje listy i miejsca biorące. 
 
Chociaż tu jestem pesymistą, widząc jaki model niemal wszystkich partii w Polsce się ukształtował – wodzowski. Lepszy mierny, ale wierny, bo nie zagraża liderowi, niż rzutki, aktywny, ideowy człowiek z zewnątrz. Czas jednak to zmienić. Może stanie się to już w tej kampanii. Jak łatwo doprowadzić partię do degrengolady widzieliśmy na przykładzie lubuskiej PO w poprzedniej kadencji. Rządziły dwie panie: Helena H. i Bożenna B. (nazwisk nie wymieniam, nie warto). Ta pierwsza przez cztery lata zasiadania w Senacie dała się poznać opinii publicznej z dwu „osiągnięć”: wyprawy za pieniądze podatnika na Kilimandżaro (tak, tak proszę się nie śmiać) oraz błyskawicznej zdrady swojej partii, kiedy okazało się, że nie ma jej na liście do Senatu w najbliższych wyborach. Dokonując tej volty oświadczyła, że jej nowa partia zwycięży, a ona zostanie dyrektorem lubuskiego oddziału NFZ. Pierwsze się niestety ziściło, drugie nie, widocznie na tej pani też tam się poznano. 
 
Druga z pań miała o wiele większy „dorobek”, jako że i możliwości jako przewodnicząca regionalnej PO miała zdecydowanie większe. Opinii publicznej dała się poznać z czterech dokonań. Pierwsze: wręczała kwiaty ministrowi, którego nie odwołano w trybie votum nieufności, co  niewiele mu pomogło, bo za chwilę swoi go odwołali za niejasności w uzyskaniu pozwolenia na broń. To wręczanie kwiatów w tej sytuacji wypadło tak żałośnie, że kierownictwo partii zakazało takich występów, ku zapewne wielkiemu żalowi naszej bohaterki, dla której była to jedyna okazja, aby telewizja centralna skierowała w jej stronę kamerę. Drugie: jak obliczyli sprawozdawcy sejmowi była ona rekordzistką pod względem odbytych służbowych podróży zagranicznych. Co dobrego z tych podróży dla kraju, dla regionu czy dla Sejmu wynikło? Nie wiadomo. Natomiast na pewno przyniosło dużo przyjemności i satysfakcji naszej podróżniczce. Trzecie: tak wiele podróżując zapewne nie miała czasu na kierowanie partią i kampanią wyborczą w roku 2015, kiedy to po raz pierwszy na Ziemi Lubuskiej PiS wygrał z Platformą. I po czwarte: widząc te „osiągnięcia” przewodniczącej zarząd krajowy PO rozwiązał organizację lubuską wprowadzając zarząd komisaryczny. Jak wiem jest to pierwszy i jedyny taki przypadek w historii PO. 
 
Ale czy mi się podoba, czy nie PO jest Polsce potrzebna. Zadanie jej odbudowy w regionie powierzono ludziom mądrym i doświadczonym. Mesjaszowi senatorowi Sługockiemu i jego apostołowi senatorowi Komarnickiemu. I nie ironizuję, wręcz są to słowa podziwu, bo udało się obu panom w stosunkowo krótkim czasie odbudować struktury, sprawnie przeprowadzić wewnętrzne wybory i co najważniejsze przywrócić zaufanie mieszkańców naszego regionu do partii – może ona nadal sprawnie zarządzać naszym województwem, jak to robi od kilku kadencji w samorządzie. O odpowiedzialności i wiarygodności nowego kierownictwa PO świadczą wstępne rozmowy w sprawie tworzenia koalicji do wyborów samorządowych z Nowoczesną, czy przedstawicielami lewicy. No i na koniec coś nieuchwytnego. Klasa obecnego kierownictwa PO ma się nijak do poziomu, a właściwie jego braku, poprzedniego kierownictwa, które obecnie jakby zapadło się pod ziemię. I niech tam zostanie.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x