przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Czy miastem rządzą żule?

KOMENTARZE

Robert Bagiński
2019-07-13 18:47
477610

Nie chodzi o to, by ludzi którym wiatr zawiał w oczy, a ich droga życia zrobiła się mocno stroma, oddzielać chińskim murem od tych, którym się powiodło. Chodzi o normalność, której nie ma gdy głównymi skwerami miasta zawiadują „żule”.

Relacje ze spacerów po głównych skwerach miasta przypominają zapis karty chorobowej. Radna Wojciechowska straszyła onegdaj szczurami w centrum, ale problem jest poważniejszy, bo dotyczy ludzi. Takich którym należy się szacunek i wsparcie, chociaż nie udawajmy, że zaczynają być problemem. Radni w swojej większości tego nie widzą, bo miasto znają tylko z przesyłanych im uchwał, ale problem jest poważny. Dość przypomnieć, że skwer obok dawnego EMPIK-u, gdzie deliberowały w przeszłości najtęższe mózgi miasta: od Zdzisława Morawskiego zaczynając, przez Piotra Steblin-Kamińskiego, a na Waldemarze Kućko kończąc, dzisiaj zdominowały persony z zupełnie innego wymiaru.
 
Ich brutalne usunięcie z przestrzeni miejskiej słusznie zderzy się z humanitarnym murem oporu, ale coś trzeba zrobić i warto o tym mówić głośno, nie czekając na to, iż uczynią to kunktatorscy politycy. Ich postawa od dawna jest ilustracją intelektualnej nędzy miasta nad Wartą, a na kapitańskim mostku w Ratuszu, siedzi człowiek dla którego obecność ów person spod znaku małpki, to dowód symbiozy światów i różnorodności kultur. Jego totumfaccy hunwejbini z Rady Miasta, prawdy mu nie powiedzą, ale zwykła uliczna sonda nie pozostawia wątpliwości: ważnymi miejscami miasta rządzą „żule”.
 
Mekką mikroświata „żuli” w Gorzowie jest odnowiony „Kwadrat”, gdzie wracają coraz śmielej po miesiącach wygnania. Na widok nielicznych patroli przyjmują pozy Buddy, chowając flaszki w robiących za tabernakulum śmietnikach, do których mundurowi zaglądać nie mają prawa nie te dłonie i nie te nosy. Czarnym snem, taką skrajną wizją przyszłości, jest sytuacja, gdy to piękne miejsce wnet stanie się skansenem dla plemienia fioletowych nosów. W Afryce nigdy nie byli, ale z małpkami są dzień w dzień  per „ty”. Wspaniała inwestycja, świetne pomysły Biura Promocji Miasta, to jedna strona świętej góry gorzowskich „żuli”. Z drugiej mamy widoki, które odstręczają od pobytu tam rodziny. Wizja rozłazi się i widać szwy. Zresztą nie tylko tutaj.
 
Spójrzmy na osławioną ulicę Chrobrego. Jak długa i szeroka, piękna i zachwycająca, brama po bramie, królują tam margrabiowie od tanich win, sikaczy, siarabełtów, jabcoków oraz innych, mniej lub bardziej znanych trunków. Sęk w tym, że ich wzmocniona procentami radość, powinna być powodem do smutku wszystkich innych, którzy płacą podatki w Gorzowie. Nie szukam dziury w całym, bo dziurawy jest miejski system. Utknęliśmy między młotem, a kowadłem: nie jesteśmy metropolią i trzeba dużej empatii dla tych, którym się nie wiedzie, ale też nie stać nas na to, aby dług mieszkańców wobec Administracji Domów Mieszkalnych wynosił blisko 60 milionów złotych. Nie każdy, kogo nie stać na opłacenie czynszu to przysłowiowy „żul”, i nie każdy „żul” stał się nim z własnego wyboru. Faktem jest to, że gdy przychodzi do odpracowywania czynszowych zadłużeń, to na ulicach pojawiają się starsze panie – zapewne babcie i matki bohaterów felietonu, ale nie oni sami.
 
„No i co proponujesz cwaniaczku?” – odezwą się zaraz głosy tych, którzy słusznie mogliby mnie oskarżyć o brak empatii. Nie jest moją rolą wyręczać tych, którzy biorą za to pieniądze, szczególnie urzędników i gorzowskich radnych, wśród których obserwacja oraz analizowanie spraw miasta, ocierają się już o elitarny snobizm. Warto zapytać o sukcesy Biura Zamiany Mieszkań, bo o ile program „Kawka” polepszył powietrze, nie zawsze idzie to w parze z sytuacją finansową tych, którzy czekają na wsparcie lub propozycje. 
 
Oto czego nikt nie chce nad Wartą powiedzieć. Moja teza wywoła zapewne odruch niezgody, ale uważam, że miastu potrzebne jest osiedle z kontenerów, gdzie wyznawcy małp, sikaczy i glebojebów, mogliby spokojnie mieszkać i trenować kolejne dyscypliny duchowe. Broń Boże, nie chodzi o starsze panie, których nie stać na utrzymanie dużych mieszkań po śmierci męża i wyjeździe dzieci, im należy się wsparcie w jak najszerszym rozmiarze, ale zwykłych „żuli”. Sorry, ale takim należy powiedzieć głośne „nie” z zabytkowych kamienic oraz głównych skwerów miasta.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x