przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Debata. Inwestor kontra architekt. Jak pogodzić interesy? [cz. 4 z 4]

Z MIASTA


2015-07-02 09:00
64780

Architekt z dylematami, inwestor z wymaganiami rynku, a do tego miasto ze związanymi rękami przez słabe ustawy – to główne wątki ostatniej części relacji z debaty o gorzowskiej architekturze. Zaczyna wiceprezydent Szymankiewicz, kończy były radny Radziński.  

Jacek Szymankiewicz, wiceprezydent miasta: 
– Wracając do wątku, bo to odpowiednio nie wybrzmiało... Chciałbym, abyście państwo mieli świadomość, że my nie uchylamy się od dyskusji o architekcie miasta, ale stawiamy przed sobą realne zadania w realnym czasie. Pierwszym celem jest stworzenie biura planowania przestrzennego i zabezpieczenie dla niego prawidłowego funkcjonowania. Powiedzieliśmy sobie wyraźnie, że kompetencje architekta miasta – wynikające z ustawy – są żadne. Ale jak rozumiem, miałby pełnić rolę eksperta – łącznika, superwizjonera w dziedzinie przestrzeni miejskiej. Przy czym na etapie decyzji o pozwoleniu na budowę – podobnie zresztą jest z wydaniem warunków zabudowy – to są decyzje ściśle powiązane, zero-jedynkowe. Zatem albo coś spełnia wymogi przepisów ustawy, albo nie. Z kolei kwestia samej jakości architektury – ja sądzę – bardziej ciąży na projektancie. To oznacza, że większy nacisk położyłbym na pracę z projektantami niż na rolę architekta miejskiego, który w ramach swojej funkcji będzie odmawiał wydania pozwolenia na budowę, bo mu się nie podoba jakieś rozwiązanie architektoniczne. Ja takiej sytuacji nie przewiduję... 
 
Jacek Bachalski, przedsiębiorca, wydawca portalu gorzow24.pl: 
– Ale gdy ma być architekt miasta to musi mieć też narzędzia do kreowania swojej wizji...
 
Jacek Szymankiewicz:
– Ale jako wiceprezydent takich wizji czy decyzji nie obronię...
 
Paweł Sierakowski, architekt:
– Architekt miejski powinien trzymać, scalać funkcjonujące jednostki: wydział urbanistyczny, wydział administracji budowlanej. Jestem przekonany, że powinien sprawować pieczę nad początkiem inwestycji – wydaniem warunków zabudowy, pozwolenia na budowę oraz  pilnować zgodności z zapisami planu miejscowego. Wielokrotnie w urzędzie miasta pytałem w czasie dyskusji z byłym już dyrektorem, dlaczego wydaliście pozwolenie na budowę czegoś takiego? Zawsze słyszałem to samo: nie mamy narzędzi, aby zablokować. Tymczasem w Zielonej Górze – to zabrzmi złośliwie, ale nie o to chodzi – gdy zawożę dokumentację do urzędu to słyszę: proszę pokazać jak wyglądają elewacje. Ja na to z przekory, za tym co usłyszałem u nas: a czy macie narzędzia? Odpowiadają w zupełnie innym tonie niż w Gorzowie: czy mamy to się dopiero okaże. Interesuje nas, aby architektura w Zielonej Górze była ładna.
 
Dariusz Górny, architekt, prezes gorzowskiego SARP-u:   
– Jest mnóstwo narzędzi prawnych, przepisów świetnie nadających się do kreowania miejskiej przestrzeni. We Wrocławiu na przykład, przy sprzedaży w przetargach działek miejskich w strategicznych miejscach, architekt miejski przeforsował warunek, aby oprócz wylicytowanych pieniędzy żądać przedstawienia koncepcji architektonicznej. Jeżeli kupującemu rzeczywiście zależy na wygraniu przetargu to zleca przygotowanie koncepcji architektonicznej. Już przy sprzedaży gruntu dokładnie wiadomo, co inwestor chce zbudować. Ten parametr jest na tyle mocno punktowany, że często zdarza się, że miasto sprzedaje za mniejsze pieniądze samą działkę po to, aby mieć architekturę dobrej jakości. Potem, już na etapie spisywania umowy notarialnej są narzucane warunki, że musi w określonym czasie zrealizować budowę – jeżeli nie to ma do zapłacenia kary, łącznie z rygorem utarty zakupionego terenu. Narzuca mu się też warunek, aby inwestycja byłą konsultowana z architektem miejskim po to, aby wizja nie była tylko na papierze, ale i w rzeczywistości, w formie pożądanej dla miasta. Różne ośrodki wypracowują metody, które skutecznie prowadzą do celu i rzeczywiście robi się tam coraz ładniej.  
  
Jacek Bachalski
– Ale to nie załatwia działań prywatnych.
 
Jacek Szymankiewicz:
– O to właśnie chodzi. Wszystko co wskazał pan Dariusz Górny dotyczy terenów miejskich. Nie mam wątpliwości, że można zrobić przetarg ograniczony tylko do oferentów, którzy wskażą nam konkretną koncepcję zagospodarowania terenów miejskich. Ale gdy słyszę o zapisach w umowach sprzedaży nieruchomości o karach, łącznie z prawem zwrotu... Przyznam się, że jeżeli chodzi o własność to jako prawnik takich możliwości nie widzę. Natomiast chciałbym nawiązać do tego o czym mówił również prezydent Wójcicki w swoim niedawnym wystąpieniu – chodzi o odzyskanie kontroli na majątkiem miasta... Otóż jest pewne prawo, ale jest traktowane po macoszemu, jako relikt komunistyczny – a szkoda. Chodzi o prawo użytkowania wieczystego – odpowiada ono własności co do wszystkich możliwości korzystania z nieruchomości, ale przy tym jest to prawo czasowe i długofalowe. Miasto funkcjonuje nie przez 50 czy 100 lat, miasto żyje wieki, dlatego udostępnienie terenu na sto lat zabezpiecza potrzeby inwestora, ale też zabezpiecza interesy miasta w dziedzinie kontroli nad danym majątkiem. A do tego takie nieruchomości można za mniej pozyskać – bo to wartość rzędu 15, maksymalnie 25 procent wartości majątku. 
 
Jacek Bachalski
– Ale pod względem opodatkowania są droższe.
 
Jacek Szymankiewicz:
– Opłaty roczne za użytkowanie wieczyste? To prawda, ale to jednak opłata roczna. To ciężar, który jest kosztem. Pod względem inwestycyjnym to również bardzo istotne. Dla mnie bardzo istotny jest fakt, że w umowie użytkowania wieczystego można wskazać termin zabudowy nieruchomości i warunki na jakich ma to nastąpić, bo jest to prawo celowe. Ale niestety prawo to zostało utożsamione z komuną i wrzucone do kosza. Ale... prezydent Wójcicki mówił o odzyskaniu kontroli nad majątkiem miasta – i właśnie nacisk będzie położony przede wszystkim na tereny inwestycyjne w centrum. Nieruchomości ponownie będą przekazywane w użytkowanie wieczyste. 
 
Jacek Bachalski:
– Ale to oznacza mniejsze dochody w budżecie miasta...
 
Jacek Szymankiewicz:
– Tak, ale tylko jednorazowo a nie długofalowo. 
 
Paweł Sierakowski:
– W założeniu oczywiście jest tak, jak pan prezydent mówi – zapisy takich umów kupna-sprzedaży są sztywne i wiążą głównie kupującego. Ale dobrze wiem, że w takich sytuacjach miastu bardzo ciężko jest odzyskać majątek, mimo, że strona kupująca nie wywiązała się z niczego. Nie dochowała żadnych terminów, ani deklarowanej jakości budowanego obiektu. 
 
Jacek Szymankiewicz:
– Ale przy sprzedaży na własność w ogóle nie ma możliwości wprowadzenia jakichkolwiek warunków ze strony sprzedającego. 
 
Paweł Sierakowski:
– Zgadza się. Ale w przypadku użytkowania wieczystego takie możliwości są jedynie iluzoryczne – w praktyce bardzo trudno jest wyegzekwować przez miasto zapis: „nie zrealizowałeś to oddaj”. 
 
Jeszcze jedna rzecz gdy mówimy o biurze urbanistyki i architekcie miejskim... Panie prezydencie, kiedyś była miejska komisja urbanistyczno-architektoniczna przy plastyku/konserwatorze miejskim i architekcie miejskim. Często uważano ją za zespół specjalistów od krytykowania, ale... Z inicjatywy miasta szczególne miejsca, szczególne budynki, szczególne funkcje były z nią konsultowane. To było narzędzie, o którym teraz mówi się, że przydałoby się do kreowania porządnej architektury. Wtedy zbierała się grupa 6, 8, 10 osób – ten kto był w takiej komisji gdy miał czas to przychodził. Społecznie ocenialiśmy projekty. Zapewniam, że nigdy nie działaliśmy złośliwie – za to z troski o miasto przekazywaliśmy swój punkt widzenia jako element w dyskusji na temat określonej koncepcji czy projektu. Sądzę, że warto byłoby przywrócić znaczenie tej komisji.  
 
Dlaczego? Architekt projektując się zasklepia – wszyscy wiemy jak to jest... Zaczynasz myśleć w zamkniętym świecie i zapominasz o tym, co dookoła się dzieje. Dyskusja, ocena jeżeli jest rzeczowa a nie złośliwa to pomaga się otworzyć, odkorkować swoje myślenie o danym temacie. Właśnie dlatego taka komisja jest potrzebna. A gdy idziesz na taką komisję, jak wiesz, że projekt będzie oceniany, trafi przed oczy innych kolegów z branży to czujesz pręgierz i bardziej się starasz... 
 
Prawda jest taka, że każdy architekt chce zrobić dobry projekt tylko inwestor jest tym, który ciebie klepie po głowie i mówi „a po co ci takie duże okna, a po co aluminium, a po co ta ciemna dachówka itd.” A gdy jest grupa wsparcia w postaci komisji można argumentować, że branża patrzy na ręce i potwierdza trafność mojego widzenia. Bywa, że to kluczowy argument dla autora projektu – może wtedy naciskać na inwestora w obronie dobrej architektury. Może powiedzieć: „człowieku wyłóż pieniądze, bo dobra architektura to nie jest czyjś kaprys”. Możemy też sprzeciwiać się myśleniu: „panie to moja działka, jak se ogrodze to postawie co chce”. Nie prawda! Działka jest przestrzenią publiczną – inwestora w 10 procentach, a w 90 procentach miasta i ludzi, którzy w nim mieszkają, chodzą na spacer, ptaków, które latają, drzew, które tam rosną, dzieci, które tam przyjdą się bawić – to jest po prostu wspólna przestrzeń. Za nią wszyscy odpowiadamy, a ty, który jesteś jej właścicielem odpowiadasz za to jak utrzymujesz ład, za to jak budujesz, za to czy okna są czyste. To jest właśnie odpowiedzialność obywatelska. Ona się przekłada nie tylko na urnę do głosowania, ona się objawia również tym, że gdy chcesz kreować przestrzeń i masz na to jakieś pieniądze to stwórz ją jako przestrzeń wspólną a nie tylko własną. 
 
Jacek Szymankiewicz:
– Jak rozumiem, pan mówi o historii, bo na dzisiaj takich narzędzi nie ma i to trzeba sobie jednoznacznie powiedzieć.
 
Paweł Sierakowski:
– Ale wiem, że tak było. 
 
Jacek Szymankiewicz:
– Jeżeli chodzi o decyzje o warunkach zabudowy czy pozwolenie na budowę to, jeszcze raz podkreślę, są to decyzje związane. Nie ma miejsca na uzgodnienia z jakimkolwiek innym organem niż to jest precyzyjnie wskazane w przepisach. 
 
Paweł Sierakowski:
– Przecież jeszcze 10 lat temu były takie zapisy. 
 
Jacek Szymankiewicz:
– Być może, ale w nowej ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym po prostu nie ma takiej możliwości... Mam nieco inne spojrzenie – może Jacek Bachalski mnie poprze – na pojęcie własności. Dla mnie własność jest rzeczą świętą. Wpływanie na własność prywatną może zachodzić tylko w oparciu o przepisy prawa, ewentualnie o przepisy prawa miejscowego. Czyli tak naprawdę jedynym narzędziem do kreowania zagospodarowania czyjejś własności jest miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Jeżeli tego planu nie ma to jedynie decyzją o warunkach zabudowy nikt tej zabudowy tak naprawdę nie zdoła kształtować – da się ją tylko odnieść do zabudowy bezpośrednio sąsiadującej. 
 
Paweł Sierakowski:               
– Ale każdy z architektów wie, pan prezydent na pewno też, że zapisem czyli literaturą nie opisze się do końca architektury. Jedno słowo przez stu architektów będzie na sto sposobów zobrazowane. Chodzi o to, że warunki zabudowy, plany to wszystko to literatura – rzecz w tym, aby tę literaturę pisali architekci, urbaniści, bo im jest najbliżej do tego rodzaju myślenia. I właśnie dlatego architektura jest sztuką – zapis słowny każdy twórczo przeinterpretuje na przestrzeń. Chodzi o to, aby te twórcze przeinterpretowanie było właściwe dla danego miejsca.              
 
To prawda, że własność jest święta, ale też demokracja jest święta – masz prawo głosować, nie musisz głosować, ale powinieneś głosować... Tak samo można powiedzieć, że z własnością możesz zrobić co chcesz, ale przestrzegaj na niej przyjętych zasad, buduj dobrze jeżeli chcesz żyć w dobrze zagospodarowanej przestrzeni... 
 
Jacek Bachalski:
– Jako inwestor zwrócę uwagę, że istnieje pewne ryzyko takiego rozumowania... Czuję intencje legislatora, który prawdopodobnie w pewnym momencie wytrącił urzędnikom prawo do bezrefleksyjnego czołgania inwestora. W rezultacie jesteśmy w takiej sytuacji, że urzędy są bezbronne. Choć nie do końca... Przykład? Kiedyś zaszantażował mnie prezydent Poznania... Miałem działkę w atrakcyjnym miejscu na Bukowskiej, odzyskiwałem ją – gdy powiedziałem mu, co chcę budować to ostrzegł, że jak będę podskakiwał to wywoła taki plan zagospodarowania przestrzennego, że nic bez jego zgody nie wybuduję. Nie namawiam do takich działań prezydenta Szymankiewicza, ale przyznam, że w Poznaniu wylano wtedy na mnie kubeł zimnej wody. 
 
Pawle... Widzę pewne ryzyko w twoim podejściu, bo nie możesz abstrahować od tego, co przeciętny gorzowianin uważa za sztukę. Poza tym nie można odrzucać danych o tym, jakie ma do wydania pieniądze na mieszkanie. Właśnie tego teraz doświadczam – mam nieco ładniejsze osiedle i sprzedaję dużo mniej niż konkurencja. Zatem różnicowałbym wymagania. Jeżeli kiedyś powstanie pracowania czy komisja urbanistyczna to jestem za, ale obawiam się, że jako architekci będziecie przymuszali inwestorów do realizowania waszych wizji, a nie tego, co jest możliwe do sprzedania na rynku. Musi dojść kompromis. Boję się Paweł, że się zapędzisz w swoich oczekiwaniach, urząd to kupi a na końcu wybuduję mieszkania za 5 tys. za metr i z nimi zostanę. Nie wolno nam abstrahować od realiów. Chociaż jestem pierwszym inwestorem, którego boli bałagan architektoniczny w Gorzowie. 
 
Tomasz Klimek, architekt:
– Rzeczywiście, poza aspektem duchowym i wartościami estetycznymi, o których wcześniej była mowa, jest jeszcze aspekt materialny... Wśród wielu inwestorów spotykam takie postawy gdzie chce się za marne pieniądze budować byle co, a przy tym mieć widok na elegancko wybudowane obiekty. Zwracam uwagę na taką oto sytuację: powstaje elegancki obiekt tuż obok kolejny, jeszcze obok następny, a nagle ktoś stawia ohydną budę. Co to oznacza? Wszystkie okoliczne nieruchomości, bez względu na architektoniczną urodę, tracą na wartości. I w takim przypadku trzeba pomyśleć o możliwości egzekwowania odpowiedniego poziomu architektury od takiego inwestora.        
              
Jacek Bachalski
– Daleko nie szukając, spójrzmy na budynek na rogu Warszawskiej i Teatralnej – jak obok przejadę to nie mogę w nocy spać. Myślę, że Paweł się nie obrazi...
 
Paweł Sierakowski:
– Pamiętaj, że Paweł oddał sprawę do sądu i wycofał prawa autorskie z tego projektu...
 
Tomasz Klimek:
– Ale niektórzy chwalą sobie ten budynek, mam na myśli wynajmujących biura. To dla mnie śmieszne. To oznacza, że brakuje już kryteriów i rozeznania, o tym co jest dobre a co złe.      
 
Paweł Sierakowski:        
– Tomek, poruszyłeś ważną sprawę, tak zwaną grę w miasta Bieleckiego. Jak ktoś mieszkał na zachodzie to dobrze wie o co chodzi – jeden Meksykanin wprowadzający się do dzielnicy z białymi powoduje, że o 10 procent spadają ceny domów. Jak wprowadza się murzyn to ceny spadają o 25 procent. Wtedy wszyscy na wyścigi starają się pozbyć nieruchomości dopóki mają jeszcze jakąś wartość. 
 
Jeszcze jedno do Jacka Bachalskiego. To nie jest tak jak mówisz. 30 lat jestem na rynku i znam realia. Jestem projektującym i realizującym. Nawet sobie nie wyobrażasz ile jest nacisków inwestorów na naszą architekturę. To mogą być nie raz po trzy, cztery telefony dziennie. Praca architekta to lawirowanie i walka. Ale jeżeli stawiam sobie cel granicę, której przekroczyć nie wolno i mam ścianę za plecami to walczę z inwestorem i wygrywam. 
 
Jacek Bachalski:
– Ale architekt powinien się zmieścić w budżecie, a ten jest narzucony przez inwestora. Co ważne, w ramach określonego budżetu powinno się robić piękne rzeczy. Ale nie możecie – zwracam się właśnie do architektów – kreować polityki kosztowej w firmie. Nie może być tak, że architekt rządzi za mnie w mojej firmie moimi pieniędzmi. 
 
Paweł Sierakowski:
– Ale zapominasz, że o efekcie artystycznym nie decydują pieniądze...                                             
Jacek Bachalski:
– Ale przecież nie liczycie swoich projektów... 
 
Paweł Sierakowski:
– No nie. Zawsze liczymy, taki mamy obowiązek. Wiemy, ile kosztuje wykonanie naszych projektów. Deweloper chce wiedzieć i musi wiedzieć, ile będzie kosztować metr zaprojektowanego przez nas obiektu.        
  
Dariusz Górny
– Wrócę jeszcze na moment do braku narzędzi wpływania na kształt architektury. Mam deklarację Piotra Fokczyńskiego, architekta miejskiego z Wrocławia – dał się zaprosić do Gorzowa, aby porozmawiać właśnie o architekcie miejskim i o narzędziach jakim on operuje. Nie łudźmy się, inwestorzy wszędzie w jakimś stopniu są podobni i żaden nie wydaje pieniędzy tylko po to, aby je wydawać, ale przy tym miasto może wyglądać porządnie. Dlatego już teraz proponuję następną część tego spotkania. Mam nadzieję, w dającej się przewidzieć przyszłości będziemy kontynuować tę rozmowę...
 
Została przerwana pewna ciągłość: biuro planowania przestrzennego, architekt miejski... Przecież mieliśmy już te instytucje. To nie jest tak panie prezydencie, że skoro architekt miejski nie ma umocowania w prawie to jest bezwartościowy. 
 
Jacek Szymankiewicz:
– Nie przypominam sobie, abym tak powiedział.
 
Dariusz Górny:
– W takim sensie, że nie ma takiej instytucji w prawie jak architekt miejski... Różnie jest w różnych miastach – czasami są to dyrektorzy wydziałów albo stanowisko umocowane na innej zasadzie... Ale istotą rzeczy jest zdolność do zrozumienia się nawzajem sprawujących władzę w mieście i tych, którzy chcą dbać o jakość zagospodarowania przestrzeni. We Wrocławiu ten aspekt jest najbardziej widoczny i zarazem twórczy. Prezydent, wiceprezydenci i architekt miejski mówią jednym głosem, rozumieją się. Mam podobne wrażenie w Gorzowie – wsiedliśmy do tego samego pociągu. Owocem tego jest właśnie urząd miejski i konkurs na jego przebudowę. Często spotykam się z prezydentem Wójcickim i widzę, że jest zielone światło dla porozumienia. Zresztą architekci byli tutaj wskazani jako ci, którzy wywołali bunt w mieście i owocem tego buntu jest aktualna sytuacja. Dziś chcielibyśmy, aby nasz głos był słyszalny i widzę przesłanki do tego, aby być optymistą. 
 
Jacek Szymankiewicz:
– Na samym początku przekonywałem, że absolutnie nie zamykamy sprawy architekta miejskiego – nie chciałbym, aby taka deklaracja tu wybrzmiała. Chodzi o etapowanie zadań. Mówiłem, że najpierw powołane zostanie biuro planowania przestrzennego i zdobyte doświadczenie w funkcjonowaniu biura, a potem wracamy do dyskusji o architekcie miejskim. 
 
Dariusz Górny:
– Nie wiem jak długo to biuro będzie zdobywało doświadczenie. Wydaje mi się, że jeden i drugi aspekt nie są ze sobą w kolizji. 
 
Jacek Szymankiewicz:
– Być może niedługo pojawią się narzędzia – jest podpisana ustawa krajobrazowa, zatem jest pierwszy realny instrument do kształtowania estetyki miasta. To są kroki, które mogą pójść w dobrym lub w złym kierunku. Wydaje się, że jesteśmy w stanie razem ustalić odpowiedni. 
 
Roman Ropela, urbanista:
– Nowej władzy z całego serca życzę – znając jej przychylność i zrozumienie dla kwestii o których tu dyskutujemy, w odróżnieniu od władzy poprzedniej – aby i ona, i cały kraj doświadczył pozytywu w postaci zmian legislacyjnych... Możemy wiele chcieć, ale dopóki nie będzie narzędzi prawnych w tym zakresie, to się będziemy miotać, szukać, tworzyć półśrodki w zakresie narzędzi, którymi można się posługiwać przy uprawianiu zawodu urzędnika – architekta miejskiego, czy zespołu, który powinien być odpowiedzialny za urbanistykę miasta. 
 
Od kilkudziesięciu lat zajmuje się w Gorzowie planowaniem przestrzennym, byłem autorem studium sprzed 12 lat. Oczywiście, że dziś nie mogę na nie patrzeć... To fakt, ale wtedy z potrzeby chwili błyskawicznie zostało wykonane. Teraz bezwzględnie musi być zmienione i nie na zasadzie punktowej pod potrzeby danej inwestycji. Studium musi być przygotowane wszechstronnie czyli od podstaw – w pełnym interdyscyplinarnym zakresie. 
 
Od razu odpowiem panu prezydentowi Szymankiewiczowi na jego wątpliwości. Zespół gorzowski zapewne sobie nie poradzi z tym zadaniem. Nie jest istotne czy to będzie biuro planowania przestrzennego czy miejska pracownia urbanistyczna na wzór poprzednich. Nie poradzi sobie, bo uwarunkowania są zgoła inne niż 40, 30 czy nawet 12 lat temu. Zatem na pewno trzeba by sięgnąć po oręż profesjonalny, sprawdzony przy takich zadaniach, zatem spoza Gorzowa. 
 
Jeżeli chodzi o komisję urbanistyczno-architektoniczną to ona oczywiście jest umocowana w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Ale trzeba podkreślić, że w niej architektoniczności w sensie prawa – jako obowiązku, jako możliwości wykorzystania jej jako podstawy prawnej w dziedzinie architektury – nie ma. Właściwie ta komisja powinna się póki co nazywać komisją urbanistyczną. Nie będzie inaczej do momentu gdy nie ureguluje się w tej dziedzinie prawa. 
 
Jeżeli chodzi o sprawę konkursu: jestem absolutnie za. Idea magistratu przy Sikorskiego jest ze wszech miar słuszna. Ma znaczenie historyczne – ratusz tam był przed 1945 rokiem. Prezydium tam było w polskim Gorzowie. To właśnie tam przyszedłem do pracy prosto po studiach... Już nie wspominając argumentów, że przebudowę można zrobić etapowo, w sposób płynny, elastyczny pod względem ekonomicznym. Jestem absolutnie za konkursem. Będę z uwagą mu się przyglądał. To prawda, nie mamy szczęścia do konkursów, ale nie dajmy się zwieść psychozie. Wierzę, że tym razem nie tylko się uda, ale najlepsza praca będzie zrealizowana i niebawem będzie cieszyć oczy Gorzowian.
 
Tomasz Klimek:
– Uważam, że konkurs na centrum był udany i owocny. 
 
Paweł Sierakowski:
– Bo nie był realizacyjny...
 
Artur Radziński, prowadzący biuro obrotu nieruchomościami, były radny:
– Zachęcam pana prezydenta do tego, aby zwrócić uwagę na to jak firmy deweloperskie   realizują swoje koncepcje zabudowy osiedlami mieszkaniowymi. Jacek Bachalski dotknął już tę kwestię odnosząc się do własnej inwestycji – myślę o rozległym kompleksie mieszkaniowym przy Warszawskiej. Jego koncepcja kosztowała zapewne więcej niż inne, ale za to zderzała i zderza do dziś z relatywnie tanimi mieszkaniami, które na przykład są na osiedlu Europejskim – zabudowywano je na zasadzie lustrzanego odbicia jednego projektu. Firma ta w zasadzie nawet nie fatyguje się, aby różnicować budynki różnymi kolorami elewacji. Myślę, że to jest problem, który powoduje, że to osiedle jest zwyczajnie nudne. Nie wiem czy da tam się jeszcze coś zmodyfikować... Co ciekawe, ta sama firma w innych miejscach w Gorzowie potrafi wybudować naprawdę ciekawe pod względem architektonicznym obiekty – jeden z nich jest przy Walczaka. 
 
Jako kierujący komisją gospodarki i rozwoju zaobserwowałem, że pewna grupa radnych przeforsowała zmianę w planie zagospodarowania przestrzennego – fakt przeszedł zupełnie bez echa. Jak sądzę, warto się temu przyglądać i w porę reagować... O co chodzi? Zgodnie z miejscowym planem była określona procentowo proporcja zabudowy intensywnej do ekstensywnej. Zostało to zmodyfikowane przy udziale pewnego dewelopera, który chciał poprawić rentowność prowadzonych przez siebie inwestycji. To wtedy było ewidentnie w kolizji z interesami miasta, dlatego, że wzrastała powierzchnia zabudowy wielorodzinnej kosztem jednorodzinnej. Na tego typu ruchy niektórych deweloperów trzeba zwracać bacznie uwagę i reagować. Myślę, że planowana, nowa komórka w magistracie powinna w tym pomóc. 
 
Przy okazji zwrócę uwagę na pewien pozytyw. W Gorzowie mamy taki kwartał, który jest obecnie w pełni reprezentacyjny i może być naszą wizytówką. To obszar między rozbudowywanym obiektem AWF-u, budynkiem Biblioteki Herberta, hotelem Qubus i Galerią Handlową. Da się tam zauważyć pewną architektoniczną harmonię – można się jej tam doszukiwać i próbować uzyskiwać w innych kwartałach. 
 
Ponadto cieszę się, że tak dużo czasu na tej debacie architekci i urbaniści poświęcili na to, jak można zagospodarować przestrzeń przed czy wokół Filharmonii. To, że prezydent Jędrzejczak uparł się jak – za przeproszeniem – osioł i sam zdecydował o tym, że 120 tysięcy mieszkańców będzie patrzeć na ten obiekt położony na łąkach... Do takich sytuacji nigdy już nie może dojść. Żeby nie wiem jak ktoś był mądry, to sam nie powinien decydować o tym w jaki sposób przestrzeń publiczna będzie w tym mieście kształtowana. Od tego są fachowcy. Od tego jest dyskusja i płynące z niej wnioski.     
 
----
na koniec spotkania, jako organizatorzy dyskusji, zapowiedzieliśmy, że gdy będzie już rozstrzygniecie konkursu na koncepcję magistratu to przygotujemy kolejną debatę, porozmawiamy o tym, co zrobili architekci...

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x