Pociąg do Polski. Taka stacja
Z MIASTA
2016-12-09 10:42
72362
Do Poznania, Szczecina, Gorzowa koleją ma kilkadziesiąt minut. W pociąg mógłby wsiąść w kapciach – mieszka tuż przy stacji. Korzysta? Tak. Gorzowianie powinni go poznać: oto burmistrz Krzyża, który rzadko wyjeżdża z miasta samochodem...
– Oczywiście, że korzystam z pociągów. I to przy każdej nadarzającej się okazji – przyznaje
burmistrz Zygmunt Jasiewicz. Mieszka dwie minuty pieszo od stacji. To oznacza, że bez przesiadek, szybko, komfortowo może dostać się koleją do każdej aglomeracji w Polsce. Pan Zygmunt nie ma wątpliwości, że atutem Krzyża jest węzeł kolejowy. Dobrze wie, że niemal wszyscy kojarzą miasto właśnie z nim. Mówią, to duże miasto w drodze pociągiem ze Szczecina do Poznania. – Może nie jest aż tak wielkie, ale stację rzeczywiście mamy ogromną – zaznacza z uśmiechem.
Krzyż administracyjnie najmocniej jest związany z Poznaniem, silne gospodarcze związki ma z Gorzowem – właśnie do tych miast burmistrz zwykle jeździ koleją. Prywatnie, w okresie wakacji często wykorzystuje – zresztą, jak inni mieszkańcy Krzyża – połączenie ze Szczecinem i nadmorskimi miejscowościami. Ponadto ma dwoje dzieci w Berlinie i bardzo dużo radości z bezpośredniego połączenia Krzyża ze stolicą Niemiec. Nie tak dawno podpisywał umowę na środki unijne w Poznaniu – ani przez chwilę nie pomyślał, aby jechać samochodem. Burmistrz określając dostępność połączeń kolejowych mówi zdecydowanie: – To nasz luksus.
Miejscowość liczy nieco ponad 7 tys. mieszkańców, po za nią jest 11 sołectw z dwoma tysiącami osób. Gmina leży między Drawą a Notecią. Niegdyś miasto kolejowe, teraz w części sypialnia dla pobliskich ośrodków przemysłowych – Wronek, Poznania czy nawet Gorzowa. Ale Krzyż dla gorzowian to zwykle pierwszy przystanek w podróży do centralnej czy południowej Polski...
Kolejowe wrota do świata
Gorzowianie znają Krzyż z peronów, schodów i przejść nad torami – rzadko wypuszczają się w miasto. Jeżeli już to gdy uciekł im pociąg, a zamiast siedzieć wolą krajoznawczy spacer. Poprosiliśmy burmistrza Jasiewicza o błyskawiczną prezentację walorów miasta – tak, aby podróżny zechciał zatrzymać się na dłużej. – To małe miasteczko, ale szerokie wrota do świata. Niewielka miejscowość z dużym węzłem i stacją, skąd szybko można się dostać do każdego miejsca w Polsce, także do Berlina i dalej do Europy. Co ważne także dla Krzyża, liczba pasażerów i połączeń ciągle wzrasta – przedstawił krótko swoje miasto pan Zygmunt.
A co myśli o swoich gościach – podróżnych, którzy choć często bywają w Krzyżu na stacji, w samym mieście nie byli ani razu? Przyznał, że Krzyż to dla wielu głównie stacja przesiadkowa, ale zwiększający się ruch pasażerski sprawia, że coraz więcej ludzi odwiedza i samo miasto. Obserwuje większy tłok na stacji, a to wprost przekłada się na zainteresowanie Krzyżem. – To może wynikać z niedogodnego połączenia, dłuższego oczekiwania na następny pociąg czy opóźnienia, ale powody typowo turystyczne i krajoznawcze są równie częste – podkreśla nasz rozmówca.
Miasto na torach
W latach 80’ przy węźle kolejowym w Krzyżu było zatrudnionych ponad 2500 pracowników. To było olbrzymie przedsiębiorstwo. Restrukturyzacja PKP i wyprowadzanie zakładu do dużych ośrodków w Szczecinie, Poznaniu, Pile czy Szczecinku sprawiły, że kadra stacji skurczyła się kilkukrotnie. Obecnie może to być niespełna 500 osób. Na początku lat 90’ właśnie to był największy problem społeczny miasta, a potem Krzyż stopniowo przekształcał się w ośrodek emerytów kolejowych. Niewątpliwie ta grupa demograficzna obecnie stanowi o charakterze miejscowości. Teraz, poza kilkoma przedsiębiorstwami zlokalizowanymi w samym mieście, jednym z ważniejszych pracodawców dla Krzyża jest Samsung we Wronkach. To możliwe dzięki dogodnym połączeniom kolejowym.
Roczny budżet gminy: około 30 mln zł. Burmistrz zwraca uwagę, że jego miejscowość dobrze się rozwija pod względem infrastruktury. Miasto niemal w całości jest skanalizowane. Każdego roku inwestuje kilka milionów złotych w drogi. – Naszą kulą u nogi jest brak połączenia drogowego z północą – w kierunku Dobiegniewa przez Kuźnice do krajówki między Gorzowem a Gdańskiem – przyznaje. Z punktu widzenia Krzyża to bardzo ważne 20 kilometrów. Władze gminy robią wszystko, aby Zarząd Dróg Wojewódzkich z Poznania przeprowadził tę inwestycję – wartość około 30 mln zł. W Krzyżu bardzo liczą, że niebawem wielkopolskie znajdzie na to pieniądze.
Z kolei... magistrala kolejowa Szczecin – Poznań dzieli gminę na dwa nierówne obszary – na samym skraju, w zachodniej części jest tylko jedna wieś Nowe Bielice, a po wschodniej sam Krzyż z aż 11. miejscowościami. Stąd burmistrz zwraca uwagę, że tory i trakcja na terenie gminy nie komplikują sytuacji choćby w dziedzinie planowania i realizacji inwestycji. Co istotne, Krzyż prawa miejskie uzyskał w 1936 roku, jest najmłodszym miastem w regionie. Powstało z myślą o kolei, ale jest też tak zaplanowane, aby kolej nie za bardzo przeszkadzała mieszkańcom.
Krzyż i PKP jak jedno ciało
Jak układa się między gminą a PKP? Wspólnych problemów do rozwiązania musi być sporo? – dopytujemy pana Zygmunta. Złego słowa nie może powiedzieć na kolej. – Harmonijna współpraca – podkreśla. Przed laty Krzyż pomógł PKP – miasto wykupiło kilkadziesiąt mieszkań, bo przedsiębiorstwo ograniczało infrastrukturę na tym terenie. Innym razem burmistrz zabiegał we władzach centralnych kolei i w odpowiednich ministerstwach o pozostawienie części zakładów spółki w Krzyżu – z powodzeniem. Obecnie gmina przejmuje od kolei zamkniętą linię z Krzyża do Człopy – ma tam powstać ścieżka rowerowa. Piękny leśny teren, gratka dla turystów. Teraz Z. Jasiewicz walczy o powstanie windy na stacji Krzyż od strony miasta – liczy, że w przyszłym roku będzie służyć mieszkańcom i podróżnym. Sprawa już jest finalizowana.
A kiedy podróżni nie będą już musieli targać walizek po schodach na wietrze, deszczu czy śniegu? – pytamy. Burmistrz zauważa tą niedogodność. Wie, że są węzły, które zainwestowały w tunele lub korytarze na kładkach. Ale stacja w Krzyżu leży na wyjątkowo niedogodnym terenie, z wysokim poziomem wód gruntowych. W czasie budowy – lata 30. XX wieku – kilka firm splajtowało. Nie poradziło sobie z przygotowaniem tuneli pod torami. Okazało się, że ówczesne badania podłoża nie wykryły trudności nie do pokonania. Obecnie windy i zadaszenie kładek to jedyne rozwiązanie dla poprawy sytuacji. Pan Zygmunt jest pewien, że technologia stale się rozwija i będzie naciskał kolej, aby sytuację rozwiązła z korzyścią dla podróżnych.
Kiedyś jak w ulu, teraz echo
Z samym dworcem nie jest miastu łatwo – elewacja pozostawia wiele do życzenia. Po obu stronach jest odgrodzony torami. Wszelkie biura, zarząd, instytucje są wyprowadzone do dużych ośrodków – obiekt jest opustoszały, za duży i nie wiadomo, co z nim zrobić. Mógłby służyć miastu, ale tory są istotną barierą, nie da się tam dojechać. Z. Jasiewicz wspólnie z polsko-niemieckim stowarzyszeniem kolejowym zabiegał o ulokowanie w nim muzeum czy innej podobnej placówki. Myślał też o przejęciu przynajmniej części powierzchni przez miasto, ale bez dojazdu nie ma na to żadnych szans. – Bez przerwy główkujemy, jak wykorzystać ten okazały budynek – zapewnia burmistrz Krzyża. Obecnie działają tam tylko kasy i mała poczekalnia świetnie znana pasażerom. Reszta stoi zupełnie pusta – to wielki dylemat miasta i kolei. Nie wykluczone jednak, że przy zwiększonym zainteresowaniu podróżami, PKP przywróci część dawnych funkcji dworca – choćby restaurację.
Zygmunt Jasiewicz pochodzi ze Słubic, ale żonę wybrał sobie z Krzyża i mieszka w nim od ponad 30 lat. Po raz pierwszy wybrany na burmistrza w 1990 roku. Od tej pory jest nim niemal bez przerwy, poza latami 2006-2010. To jego szósta kadencja! Oczywiście, że ma swoich politycznych przeciwników, także mocnych kontrkandydatów i satysfakcję, że po przegranych wyborach w 2006 roku, po całej kadencji, w 2010 udało mu się ponownie wygrać. – Każdy, kto orientuje się w pracy samorządu, wie jak trudny jest taki powrót – podsumowuje nasz rozmówca.
tekst otwiera cykl artykułów o wyjazdach i powrotach gorzowian do miasta

Zygmunt Jasiewicz, burmistrz Krzyża

Komentarze: