Bagiński: Jędrzejczak da się zapamiętać dobrze?
Z MIASTA
Robert Bagiński
2022-03-27 18:58
13232

Czy można w kilka minut unieważnić lata ciężkiej pracy dla wolnej Polski? Były poseł, prezydent Gorzowa, a obecnie wicemarszałek województwa pokazał, że tak.
Przyjacielem mi Platon, ale milsza prawda – uwielbiam tą Arystotelesowską maksymę z „Etyki nikomachejskiej”. Jest wyrazem szacunku dla adwersarza, ale również własnych przekonań, jeśli oparte są na prawdzie. Umieć i mieć odwagę powiedzieć, że bliska osoba plecie bzdury. Większość wybiera oportunizm oraz ustępliwość; oburzają się, ale na boku i za plecami zainteresowanego. Nihil novi sub sole – ludzie dużo i sporo czasu poświęcają temu, jak zawsze być po stronie większości lub tych wpływowych.
Erudyta, ponadprzeciętna inteligencja i dusza każdego towarzystwa. Takim znamy Tadeusza Jędrzejczaka. Bywa, że ten czar pryska, a obserwatorzy widzą przysłowiowe mięso; tolerują to, choć po cichu nie popierają. Wywiad byłego prezydenta z redaktorem Jackiem Dreczką z Radia Gorzów, odbił się szerokim echem. Inaczej mówiąc, kiedy wieje wiatr historii, nie zawsze czuć ożywczą świeżość, bo mogą pojawić się mniej przyjemne zapachy.
– Jestem dumny, że byłem w partii (PZPR), która dała ludziom chleb, dała awans społeczny i stworzyła setki tysięcy miejsc pracy – wypalił w wywiadzie wicemarszałek województwa. Wszystko na kanwie dyskusji o tablicy ku czci Armii Radzieckiej, która zawieszona jest na gorzowskim ratuszu, a więc kilka metrów od miejsca, gdzie uchodźcy uciekający przed rosyjskimi bombami, szukają wsparcia oraz pomocy. – Niech pan idzie, odkręci tę tablicę i zaniesie Ukraińcom. Potem zróbcie z katolickimi księżmi mszę i spalcie ją na podwórku urzędu – wściekle perorował przedstawiciel Gorzowa w samorządzie województwa, nie uciekając od wycieczek ad personam: „W regionalnej prasie pracują śmiecie”.
Nie mniej osobliwie polityk Nowej Lewicy aktywizuje się na swoim portalu społecznościowym. Tam brakuje tylko bajek o tym, że Amerykanie rozpoczęli inwazję zrzucania na Polskę stonki ziemniaczanej, bo apoteoza stanu wojennego pojawiała się wielokrotnie. Z wielu rozmów wiem, że nie jestem wyjątkiem, kogo brzydko starzejąca się karta aktywności publicznej Jędrzejczaka, mocno irytuje.
Rządząc Gorzowem, robił to trochę na wzór Ludwika XIV, mówiąc, tu parafraza: Gorzów to ja! Dawał jednak radę. Dzisiaj jego „ja” rujnuje kapitał, który z mozołem budował jako parlamentarzysta oraz włodarz miasta. Przyjmując pozę dziwaka i apologety PRL-u, staje się karykaturą samego siebie z czasów, gdy z sukcesami zmieniał miasto po upadku przemysłu. Przekraczał i przekracza różne granice: polityki, prawa, przyzwoitości i rozumu. Tym razem przesadził i nie da się tego uzasadnić niczym – nawet obżarstwem ciekłymi posiłkami.
Stefan Kisielewski napisał kiedyś, że każdy pies hodowany pod szafą wyrasta na jamnika. Kto wie, może miał rację, a polskie przysłowia, ot choćby to o skorupce i młodości, zdają się to potwierdzać. O tym, że wicemarszałek Jędrzejczak od dawna nie reprezentuje we władzach województwa interesu Gorzowa, z grubsza wiadomo, ale występując w mediach, mógłby zadbać o swój własny interes. Przyszłość narracji i wspomnień o jego 30 letniej obecności w życiu publicznym, zależy i zależeć będzie, banał... od niego samego. Nowa Lewica ze starą melodią z PRL też jest bez szans. Dziś jednak nie wiem, czy ten polityk do korekty szkodliwych poglądów potrzebuje chirurga, czy wizażysty. Coś zmienić musi.
Komentarze: