przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Wierchowicz: może i lepiej, że...

Z MIASTA

Jerzy Wierchowicz
2025-08-20 14:29
6665

(fot. ao)

Może to i dobrze się stało, że Polski nie było przy stole w Waszyngtonie podczas historycznego spotkania w sprawie Ukrainy zwołanego przez prezydenta Trumpa. Jasne, nasza tam nieobecność jest porażką prestiżową i wizerunkową, a została też odebrana przez nas jako wyraz niewdzięczności okazany Polsce przez Ukrainę. 

Dobrze, bo być może to spotkanie już niedługo będzie synonimem nieskuteczności i lekceważenia przez mocarstwa podstawowych norm etycznych i moralnych oraz podstawowych zasad w polityce  światowej do jakich na pewno należy zapewnienie pokoju, bo na tych największych ciąży odpowiedzialność za pokój, ład i bezpieczeństwo mieszkańców naszego globu. My do największych nie należymy i odpowiedzialności na nas ciąży mniej. A stanie się tak gdy i to spotkanie i wszystkie działania państw Unii Europejskiej na rzecz zakończenia zbrodniczej wojny okażą się płonne i Ukraina nadal będzie atakowana, do jej unicestwienia czyli całkowitego podporządkowania się Rosji. Oby tak się nie stało, ale patrząc na zachowania prezydenta Trumpa, jego gorące przywitanie zbrodniarza wojennego jakim jest Putin, na Alasce, należy się tego obawiać. 
 
Nie widzę też sensu w obwinianiu się wzajemnym za to, że nie zaproszona nas do stołu w Waszyngtonie. Jeżeli nie było takiego zaproszenia, ani ze strony Zełenskiego, ani Trumpa, czy też naszych europejskich partnerów, to winnego zapewne nie ma, chociaż mam większe zaufanie do słów płynących z małego pałacu (rząd) niż z pałacu dużego (prezydent), bo to Tusk i Sikorski dają rękojmię  dyplomatycznego profesjonalizmu a nie PiS-owscy dyletanci. Paradoksalnie najbardziej bezpieczni jako kraj byliśmy w czasach  PRL-u, kiedy na straży światowego pokoju stało najbardziej agresywne państwo czasów zimnej wojny czyli bratni nam wtedy Związek Radziecki. To tyle o wielkiej polityce, na którą my szaraczkowie żadnego wpływu nie mamy.
 
Dzisiaj kilka zdań w sprawie, która nurtuje mnie od wielu lat, kiedy to zadaję sobie pytanie dlaczego moje państwo cynicznie i z pełną świadomością zabija swoich obywateli dla doraźnych korzyści finansowych płynących z produkcji alkoholu, na którą to produkcję ma monopol. Jest bezsporne, że straty wynikające z alkoholizmu są na przestrzeni lat zdecydowanie wyższe niż coroczny wpływ pieniędzy do budżetu państwa wynikający z produkcji i sprzedaży alkoholu. Alkoholizm od zawsze był i jest problemem społecznym o tragicznych i wymiernych skutkach. A mimo to państwo w tej sprawie zachowuje się jak paser uzyskujący korzyść z (nie)legalnej działalności. Nie robi nic istotnego by plagę alkoholizmu zwalczać. Jedyna w miarę sensowna decyzja państwa ograniczająca spożycie alkoholu zapadła w czarnych latach stanu wojennego, wprowadzająca zakaz sprzedaży alkoholu do godziny 13. Później ten zakaz zniesiono w ramach wolności gospodarczej. Ustawa o trzeźwości i zapobieganiu alkoholizmowi, obowiązująca od kilkudziesięciu lat, spożycia alkoholu nie zmniejszyła. 
 
Oburzająca jest sytuacja, że alkohol w Polsce jest dosłownie wszędzie i zawsze dostępny. Szczytem hipokryzji władzy jest to, że alkohol jest dostępny na stacjach paliw i to przez okrągłą dobę. Samorządy masowo wydają zgody na wyszynk alkoholu, z tego mają podatki, a jedynie nieliczne wprowadzają ograniczenia co do godzin nocnych. Ale dlaczego nie ma regulacji ustawowej, powszechnie obowiązującej np. zakazującej sprzedaży na przysłowiowych stacjach, czy wprowadzających istotne ograniczenia godzinowe sprzedaży alkoholu (np. w Norwegi alkohol sprzedawany jest wyłącznie przez dwie godziny dziennie). W wielu krajach ilość sklepów z alkoholem jest bardzo mała, do takiego sklepu trzeba jechać dziesiątki kilometrów, doświadczyłem tego np. w Kanadzie. Dlaczego nie zakazać eksponowania alkoholi, dzisiaj w każdym sklepie to on „wita” klienta. Dlaczego nie wprowadzić zakazu sprzedaży alkoholu osobom poniżej lat 21, jak np. w USA. Przed laty będąc radnym Gorzowa, taki postulat zgłosiłem, wręcz mnie wyśmiano twierdząc, że taki zakaz naruszałby Konstytucję, ale nikt mi nie wskazał, któryż to przepis byłby gwałcony. I niezależnie kto rządzi  nic w tej sprawie się nie zmienia. Budżet państwa jest bożkiem, jest najważniejszy, a że na takiej „polityce gospodarczej” tracimy wszyscy, to żadnego rządu  ani parlamentu nie obchodzi.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x