przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Ewa Szutowicz prostuje Tadeusza Jędrzejczaka

Z MIASTA

oprac. ao
2016-11-15 09:30
70271

(fot. Bartłomiej Pluta)

Zgodnie z sugestią redaktor Ewy Szutowicz publikujemy tekst gdzie odnosi się do słów byłego prezydenta Gorzowa Tadeusza Jędrzejczaka zawartych w jednym z artykułów cyklu poświęconego tzw. aferze budowlanej, opublikowanych na początku bieżącego roku.   

Gorzów Wlkp., 2016.11.14

SPROSTOWANIE
do tekstu: „15 lat afery PBI. Śledztwo, proces, wyroki... Ale kto zaczął?”, który ukazał się 4 lutego b. r. na portalu gorzow24.pl.

Mimo, iż od publikacji tekstu upłynęło już 10 miesięcy, zdecydowałam się wystosować sprostowanie jako „wywołana do tablicy” przez byłego prezydenta Gorzowa Tadeusza Jędrzejczaka! To ja miałam być – według tego pana, o najdłuższym bodajże stażu prezydenckim w historii miasta! – dziennikarką, która użyła w stosunku do niego szantażu i gróźb! I do kolegi byłego prezydenta – prezesa przedsiębiorstwa MARCINIAK S.A. – ponoć również! Oczywiście wierząc słowom p. Jędrzejczaka. Szkoda, że redakcja portalu nie poprosiła pana Marciniaka o potwierdzenie tego faktu!   

W publikacji autorstwa Adama Oziewicza były prezydent wypowiada pod moim adresem kłamliwe kwestie, wkładając mi w usta słowa, których nigdy nie wypowiedziałam, i oskarżając mnie o rzeczy, których nigdy nie zrobiłam, nie uznawałam oraz nie praktykowałam w swojej pracy dziennikarskiej!

Chodzi o fragment:
”Tuż po powrocie z Australii do prezydenta zwróciła się EWA SZUTOWICZ – dziennikarka Ziemi Gorzowskiej zapytała o to, kto mu sfinansował wyjazd do Sydney?
– Zagroziła, że jeżeli nie powiem, to narobi mi bałaganu – wspomina po latach T. Jędrzejczak. Ówczesny prezydent odebrał to jak groźbę. Nie chciał rozmawiać w takim tonie. Niebawem dowiedział się, że podobną metodę zastosowano dzwoniąc do prezesa przedsiębiorstwa MARCINIAK S.A. – reporterka w rozmowie telefonicznej zapytała, czy to prawda, że sfinansował wyjazd Jędrzejczaka i dwóch innych urzędników do Sydney? Przedsiębiorca budowlany również nie podjął rozmowy. Na tej podstawie redakcja tygodnika oceniała, że doszło do korupcji – przygotowała i opublikowała cykl artykułów”.

Zapewniam, że NIGDY NIE STOSOWAŁAM SZANTAŻU, ANI NIE UŻYWAŁAM GRÓŹB w stosunku do moich rozmówców! To nie były moje metody, w przeciwieństwie do tych, jakimi posługiwał się były prezydent, a co potwierdzali w rozmowach ze mną chociażby właściciele firm budowlanych! Wynika z tego, że p. Jędrzejczak ocenia ludzi swoimi kategoriami, uwiarygodniając zasadę: „Każdy sądzi podług siebie!”   
Jak wyglądały faktycznie moje rozmowy z prezydentem? Czy przypominały niecne praktyki, które mi ów pan zarzuca?! Internauci mogą ocenić to sami. Oto kilka cytatów z moich artykułów na temat afery:   

Artykuł „Olimpijskie wymiary basenu”, który ukazał się w „Ziemi Gorzowskiej” 2 listopada 2000 r.:
”W sprawie wyjazdu do Sydney prezydent Tadeusz Jędrzejczak wciąż milczy. Nawet przed radnymi, którzy prosili go o wyjaśnienia. Co jest powodem takiej postawy prezydenta? Dlaczego nie chce on ujawnić – chociaż jest to winien swoim wyborcom – kto jemu oraz dwóm pozostałym uczestnikom wyjazdu – wiceprezydentowi Bogusławowi Andrzejczakowi i naczelnikowi Wydziału Sportu i Turystyki UM Stanisławowi Woźniakowi – zafundował pięciodniowy urlop w stolicy tegorocznych igrzysk olimpijskich? W odpowiedzi na te pytania pomogą, być może, informacje które udało się nam zdobyć”.

To o zachowaniu prezydenta 16 lat temu! Pan Marciniak też nie chciał wtedy ze mną rozmawiać. „ZG” pisała:
”Z nieoficjalnych, acz wiarygodnych źródeł dowiedzieliśmy się, że wyjazd trzech wysoko postawionych przedstawicieli gorzowskiego magistratu na olimpiadę w Sydney sfinansował Zbigniew Marciniak, którego firma sześć dni wcześniej wygrała przetarg na budowę Centrum Sportowo-Rehabilitacyjnego. Szef spółki MARCINIAK S.A. nie chciał jednak kategorycznie i jednoznacznie zdementować tej informacji. – To jakieś paranoiczne informacje. Nawet nie będę dyskutował na ten temat” – powiedział, rzucając słuchawką!
Słuchawką rzucali nam też inni zamieszani w sprawę urzędnicy i szefowie firm! To był ich sposób na uniknięcie tematu! Tak traktowali dziennikarzy, radnych, każdego kto chciał w tej sprawie – i miał do tego prawo – cokolwiek wiedzieć!
W podtytule „PRAWDA ZA... DRAŃSTWO” napisaliśmy w ZG, że właśnie sposób traktowania ludzi sprowokował naszego informatora do ujawnienia prawdy:
” – Długo zastanawiałem się, czy powiedzieć pani o wszystkim – oznajmił jeden z wyższych rangą urzędników miejskich.
– I co pana do tego skłoniło?
– Draństwo tych panów... Bezczelny sposób, w jaki się wypowiadają”.     

I dalej: „Marciniak nie chciał z nami o tym rozmawiać. – To jakieś bzdury. Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia – oświadczył w rozmowie telefonicznej.
– Może pan kategorycznie zaprzeczyć, że sponsorował pobyt przedstawicieli magistratu w Sydney?
– To jakieś paranoiczne informacje.(...)

Z kolei w tygodniku „Tylko Gorzów” z 18 października 2002 r., w artykule: „I tylko kangury się śmieją” napisałam:
”Wszyscy trzej panowie utrzymywali, że za wyjazd zapłacili „w części z własnej kieszeni”. Nie kryli przy tym oburzenia faktem, że ktoś próbuje ingerować „w ich życie prywatne”.
– Jeżeli nie są to pieniądze publiczne, to jest moja sprawa, skąd one są, i co z nimi zrobię. Nie widzę powodu, żebym miał się tłumaczyć, bo jutro będziecie dobierać mi gości na imieniny. Nie pozwolę sobie na to, żebyście zajmowali się moim prywatnym czasem! – denerwował się prezydent w październiku 2000 r. Dzisiaj przyznaje: „Mogę teraz powiedzieć – mądry Polak po szkodzie!
Pewnym zadośćuczynieniem miało być zapłacenie przez magistracką trójkę podatku od darowizny. Nie wiemy jednak czy i w jakiej wysokości został on uiszczony. Informacja ta stanowi bowiem tajemnicę skarbową. Wciąż nie wiemy też ile kosztował wyjazd magistrackiej trójki do Sydney. I dlaczego prezydent tak długo zwlekał z ujawnieniem sponsora, skoro wszystko było w jak najlepszym porządku?”

Nie wszyscy już zapewne pamiętają, że swego czasu prezydent utrzymywał, jakoby wyjazd sponsorował jego przyjaciel – niejaki Roy Williams, pracownik szwedzkiej firmy PERGO AB, z którą powiązany był LES GONDOR, jeden z byłych prezesów gorzowskiego Klubu Żużlowego. T. Jędrzejczak wskazał na Williamsa dokładnie 23 września 2002 r. na cotygodniowej konferencji prasowej. A kiedy Williams w rozmowie ze mną zaprzeczył, p. Jędrzejczak zmienił wersję, twierdząc, iż to firma PERGO AB zafundowała magistrackim urzędnikom urlop w Australii!
Były prezydent wyraźnie nie doceniał lokalnych dziennikarzy! Tak zapętlił się w swoich kłamstwach, że nie przyszło mu nawet do głowy, iż pierwszym krokiem rzetelnego dziennikarza jest nawiązanie kontaktu ze wskazanymi przez niego osobami. Po prostu! Tylko tyle i aż tyle!   
Williams, jak się okazało, wcale nie był też nigdy serdecznym przyjacielem prezydenta, którym prezydent się chwalił! – Nie jestem bliskim przyjacielem prezydenta. Spotkaliśmy się kilka razy – tłumaczył. W innym fragmencie artykułu czytamy: „ Prezydent zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, był gościnny, pokazał mi miasto, możliwości inwestycyjne – opowiada Williams. W ramach rewanżu, chcąc odwdzięczyć się za miłe przyjęcie, postanowił zaprosić prezydenta i dwóch jego urzędników do Australii na międzynarodowe seminarium dotyczące biznesu, handlu oraz różnic kulturowych między krajami. W przypadku tego rodzaju konferencji koszty uczestnictwa pokrywają, jak tłumaczył nam Williams, częściowo uczestnicy, a w części firmy, które ich tam kierują.(...)

Według informacji rzecznika magistratu panowie wyjechali na zaproszenie Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Komitet jednak temu zaprzeczył. Wówczas przedstawiciele magistratu oświadczyli, że wyjazd miał charakter prywatny i na pewno nie finansował go Urząd Miejski. Wszyscy przebywali w tym czasie na urlopie. Były prezydent wspominał najpierw o prywatnych znajomych, mieszkających za granicą, którzy nie robią jednak interesów w Polsce. Później mówił o tajemniczym sponsorze z Australii. Stanowczo zaprzeczył, że wyjazd finansował Gondor albo Zbigniew Marciniak”.  

Czy w obliczu tych wypowiedzi prezydent, który kilkakrotnie zmieniał swoje stanowisko w sprawie wyjazdu, zaprzeczając samemu sobie, przedstawiając wersje wykluczające się nawzajem, jest osobą wiarygodną?! I czy wobec tych faktów właściwym jest pełnienie przez niego funkcji członka zarządu województwa, zwłaszcza, że nie jest do końca wyjaśniona sprawa afery budowlanej?! I że pan Jedrzęjczak wciąż jest osobą podejrzaną w sprawie! Ma postawione zarzuty!       

Przytoczone przeze mnie fragmenty artykułów potwierdzają, że to nie szantaż i groźby były moją metodą na zdobywanie informacji, jak usiłuje przekonać opinię publiczną były prezydent, tylko wnikliwość, dociekliwość, sprawdzanie i wyjaśnianie tematu, aż do przysłowiowego bólu! Trudno to zrozumieć ludziom pokroju byłego prezydenta, którzy wyznają zgoła odmienne zasady życiowe! Którzy nie uznają patrzenia władzy na ręce i są przeciwni jakimkolwiek przejawom transparentności życia publicznego!  

Ewa Szutowicz

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x