Wierchowicz: jak różne są fundacje?
Z MIASTA
Jerzy Wierchowicz
2025-03-10 09:25
61115

Od przeszło trzydziestu lat na terenie lubuskiego i zachodniopomorskiego działa Fundacja Serce na dłoni. Prezesem Zarządu od kilku lat jest pani Iwona Kotwicka, przedtem przez wiele lat kierowała fundacją pani Ewa Zdrowowicz-Kulik. Wspaniałe kobiety, społeczniczki o wielkim sercu.
Fundacja zbiera pieniądze, które przeznacza na potrzeby osób niepełnosprawnych, rodzin w ubóstwie, ze szczególnym uwzględnieniem dzieci i osób z ciężkimi upośledzeniami, na pomoc w chorobie, na zakup lekarstw. Jednym słowem czyni dobro. Roczne przychody z różnych źródeł to kwota oscylująca – różnie to w kolejnych latach bywa – od 200 tys. zł. do 300 tys. zł. Przychody to głównie wpłaty z tytułu podatku PIT (1,5 proc), darowizny od osób fizycznych i prawnych, granty z funduszy europejskich, dotacje od samorządów lokalnych. Z tego fundacja finansuje wsparcie poszczególnych podopiecznych, jest ich przeciętnie około 50 osób każdego roku. Organizuje imprezy dla dzieci niepełnosprawnych, funduje drobne praktyczne upominki dla biednych rodzin, finansuje zakup sprzętu medycznego, dofinansowuje zakup pojazdów mechanicznych do przewozu osób niepełnosprawnych do lekarza, do szpitala czy na kursy dokształcające tzw. warsztaty.
Jednorazowe wpłaty z każdego wyżej wymienionego źródła to kwoty rzędu kliku tysięcy złotych, od osób fizycznych to złotych kilkaset, bardzo rzadko są to kwoty idące w dziesiątki tysięcy. A wypłaty dla osoby podopiecznej to kilkaset złotych, w szczególnie ciężkich przypadkach to kilka tysięcy. Taka działalność wymaga pełnej księgowości i fachowego kierownictwa. Wszyscy członkowie Zarządu, jak i Rady Fundacji (której mam zaszczyt być członkiem), tą działalność prowadzą bez jakiegokolwiek wynagrodzenia, pisząc wcale niegórnolotnie, dla dobra społecznego. Obserwując pracę Zarządu i księgowości jestem pełen podziwu, uznania i szacunku dla pań ją wykonujących. Gdyż tak się składa, że są to głównie panie. Jedyną nagrodą za taką pracę są wyróżnienia, jakże zasłużone, od samorządów czy wojewody, ale najważniejszą zapewne jest wdzięczność podopiecznych.
Piszę o tym w czasie gdy ujawniane są afery z tzw. funduszem sprawiedliwości. Okazuje się, że pozornie takie same fundacje jak moja otrzymywały od PiS-owskich możnowładców miliony złotych i były one przeznaczane na cele nie mające nic wspólnego z dobroczynnością. Przykładowo, fundacje posła Mateckiego otrzymały ponad 17 milionów złotych, z których nigdy się nie rozliczyły. Nie dość więc słów oburzenia i oczekiwania surowego ukarania tego złodziejstwa. Nasuwa się refleksja, ile takich uczciwych, bardzo pożytecznych fundacji funkcjonuje w Polsce, jak wyżej opisana, ciułając grosz do grosza, a ile naszych podatników pieniędzy, zostało zmarnowanych, zdefraudowanych, przywłaszczonych, za czasów słusznie minionych, gdy dysponowali nimi ludzie tzw. zjednoczonej prawicy. Aż się nie chce wierzyć jak tamta władza była zdemoralizowana.
Na marginesie, ludziom PiS-u radzę trzymać się z daleko od posła Goska. Przy kimkolwiek się pojawi ten natychmiast jest aresztowany bądź ucieka za granice. Coś pechowy jest ten facet.
Komentarze: