przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

PO co komu w Lubuskiem Tusk?

KOMENTARZE

Robert Bagiński
2021-07-04 13:27
20281

Na powrót Tuska w Lubuskiem liczyli jedynie ci, którym nie zależy już na niczym, bo doskonale ustawili się w samorządzie. Sposób jego powrotu był wyborem drogi na przełaj, ale czas szybko pokaże, że nie będzie to spacerek po różach.

Inna sprawa, że PiS i PO są dla siebie niezbędne, nie mniej niż poranna seta dla alkoholika. Wydaje się nam, że to dwie różne partie, ale czytać je trzeba wspólnie. Są jak dzień i noc, woda i ogień, czy wreszcie awers i rewers. Wojaczka z PiS-em stanowi cel politycznej aktywności dla każdego platformersa. I odwrotnie – ujadanie na Platformę jest esencją działania dla każdego rycerza „dobrej zmiany”. Życie platformersa bez PiS, albo PiS-owca bez platformersa, to horror większy niż kaszanka dla Jehowych.
 
Krajowe i lubuskie boisko jest to samo, co kilka lat temu, więc ludzie Tuska mogą „haratać w gałę”. Zmienili się jednak kibice, a za sprawą rządów i propagandy PiS-u, niechętnie zmienią szaliki na platformerskie. – Dziś zło rządzi w Polsce, będziemy się z nim bić – oświadczył Tusk, potwierdzając starą jak świat zasadę, że głównym celem skutecznego polityka jest wskazywanie wrogów. Nie raził obfitością intelektu, nie zdradził strategii, ale niczym Urban II, wezwał do brutalnej krucjaty.
 
Lubuskim sierotom po byłym premierze odpowiada jego come back, ponieważ waląc głową w sufit lokalności, psim swędem mogą złapać kość z lepszego stołu. Póki co, temperatura sporów mocno wzrośnie. Trudno nie kryć zażenowania perspektywą, że wraz z Tuskiem do lubuskiej polityki mogą wrócić dawne patologie: martwe dusze, afery z działkami, udowadnianie, iż funkcja wojewody nie ma żadnego znaczenia, a także traktowanie Północy regionu jak zielonogórskiej kolonii. Tu nie chodzi o Polskę, ale towarzystwo. Nie od dziś wiadomo, że różnica pomiędzy sitwą i kolektywem polega na tym, że dla sitwy kluczowa jest ślepa lojalność, a nie konstruktywna skuteczność. 
 
Bylibyśmy spokojniejsi, gdyby lubuskie struktury Platformy Obywatelskiej były dojrzalsze niż kilka lat temu. Oto spójrzmy na sprawę trzeźwym okiem: w słowach Tuska niewiele jest troski o Polskę, więcej o Platformę. W nadziejach jego stronników pomiędzy Nysą Łużycką a Wartą, więcej jest partyjniactwa, niż patriotyzmu. Pewne jest, że zanim Tusk na dobre rozsiądzie się na partyjnym tronie, dawni pretorianie z Lubuskiego wyślą mu sygnał, że stoją w gotowości. Zarabiają krocie w marszałkowskich spółkach, ale brakuje im blichtru i poważania. Choć sami są cieniami samych siebie, majaczą o powrocie do pierwszego szeregu.
 
Ktoś dramatycznie zawoła: tylko Tusk uratuje nas przed dyktaturą PiS! Trzeba jednak zachować spokój, bo regionalnie mamy prawo sądzić inaczej. Nie będziemy ronić łez za pozorami wojewody Jabłońskiego, nietaktami i wpadkami jego następcy Ostroucha, a także rechotem służb mundurowych z powodu niekompetencji wojewody Osos. 
 
Największym kapitałem lubuskiej PO jest marszałek Elżbieta Polak. Ale to nie ona rozdaje karty, lecz partyjni bonzowie, którzy wcale nie życzą jej najlepiej. Jest jednym z niewielu lubuskich platformersów, którym na czymś zależy. Powrót Tuska i nadzieje jego lubuskich stronników, to szansa na wyluzowanie przez posła Waldemara Sługockiego, który zdaje się kapitału Polak nie dostrzegać, albo świadomie go deprecjonuje. Na to wskazuje jego nadreprezentacja na posiedzeniach i spotkaniach samorządowych gremiów.
 
Na czym polega przekleństwo partyjniactwa w regionie takim jak Lubuskie? W normalnych warunkach marszałek Elżbieta Polak lawirowałaby pomiędzy rządzącym krajem PiS-em, a swoją macierzystą partią. Czując na plecach partię, a także mając świadomość, że jej przyszłe losy nie zależą od wyborców, ale od szefa Platformy Obywatelskiej, gorliwie idzie na zwarcie. Ciężko pracuje i ma w tym zakresie ogromne sukcesy, ale partyjny kantar utrudnia swobodę działania. Wojewoda Dajczak zdaje się to umiejętnie rozgrywać; nie zachowuje się jak polityk z tego regionu, ale emisariusz partii wprost z Warszawy. 
 
Fani Tuska zapominają, że mamy inne czasy. Także w Lubuskiem wszystko wygląda inaczej, niż w 2007 roku, gdy Platforma Obywatelska szła na po zwycięstwo nad PiS-em. Dzisiaj nie jest tu nieskażona rządami w Urzędzie Marszałkowskim, ale reprezentuje regionalną władzę, której zakres wcale nie jest mniejszy niż PiS-u. Realną walutą ludzi Tuska w Lubuskiem są zgrani geszefciarze, którym bliżej do zbioru politycznych wyg, niż zatroskanych o Polskę patriotów. Szkopuł w tym, że na poziomie partii wciąż mają spore wpływy, których chętnie użyją, aby znów być na powierzchni. 

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x