przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Bagiński: Czy żużel jest dla Gorzowa wartością dodaną?

KOMENTARZE

Robert Bagiński
2021-09-26 21:43
16650

To mało rozsądne pytanie, ale zasadne w kontekście sporów o finansowanie przez miasto organizacji Grand Prix. Wiadomo, że Gorzów znaczy żużel, bo nie ma nad Wartą niczego innego, co w promocji miasta byłoby równie skuteczne.

Pytanie jest jednak ważne i warto, aby odpowiadał na nie ktoś, kto nie jest po czyjejś stronie, głównie krytykując Stal, albo będący beneficjentem darmowego karnetu do strefy VIP. Do interesowności uczestników gorzowskiej przestrzeni publicznej już się przyzwyczailiśmy, to choroba przewlekła nie tylko tutejszych polityków, ale również działaczy sportowych. Klub z Jancarza jest dla miasta dużą wartością, zawodnicy słusznie postrzegani jak herosi, a stadion robi za świeckie sanktuarium. Wystarczy zasięgnąć języka u ludzi, którzy nigdy w Gorzowie nie byli – jeśli słyszeli o mieście, to głównie z powodu speedwaya. To odpowiedź na dylemat nielicznych, czy żużel promuje miasto.
 
Publicystyczna brawura podpowiada mi zadanie pytania drugiego: czy wartością dodaną dla miasta jest również Grand Prix, które odkurzyło dyskusje, emocje i argumenty jeszcze z czasów prezydentury Tadeusza Jędrzejczaka? Zewsząd słyszymy, że oczywiście tak, a jakakolwiek krytyka klubu oraz jego inicjatyw, to proszenie się o kłopoty. Z drugiej strony, żonglowanie argumentami oraz liczbami szkolnych toalet i ulic, które można by przez cztery lata wyremontować za 10 milionów, to uliczne gromadomyślenie. Takie argumenty są już zupełnie zgrane i do nikogo nie trafiają. Owszem, łapczywość działaczy ze Śląskiej jest dla władz miasta problemem, ale Grand Prix z punktu widzenia gorzowskich aspiracji, to kolejna szansa i narzędzie promocji z którego należy skorzystać.
 
Business plan tego przedsięwzięcia nie musi się perfekcyjnie spinać w Exelu, jeżeli zagwarantuje ponadprzeciętne wyniki w Google Analytics oraz wielu innych narzędziach do badania pomiaru efektywności działań marketingowych. Póki co, nie mamy w mieście produktu, przedsięwzięcia lub miejsca, które byłyby tak jednoznacznie identyfikowane z Gorzowem jak żużel. Grand Prix może ten efekt tylko wzmocnić, a beneficjentem może być nie tylko miasto, ale również region. Tegoroczna porażka Falubazu powinna dać do wiele do myślenia samorządowi wojewódzkiemu. Król jest jeden, a region nie ma zbyt wielu sportowych argumentów na miarę sukcesów Stali oraz Bartosza Zmarzlika. Jeśli można przekazywać grube miliony na strzelnicę dla niewidomych, warto wspomóc imprezę sportową, która wielu otworzy oczy na atrakcje Lubuskiego.
 
Tyle miodu, teraz trochę dziegciu. Decyzję w sprawie finansowania GP podejmie Rada Miasta. Nie bez znaczenia jest to, aby zabierający głos w dyskusji radni, najpierw poinformowali o tym, czy korzystają z darmowych karnetów do strefy VIP. To minimum przyzwoitości i uczciwości, które powinno w końcu zostać spełnione, bo radni mogą korzystać z takich przywilejów, ale mieszkańcy mają prawo do wiedzy w tym zakresie. Sprawa druga. Przyszłości żużla nad Wartą nie zagraża krytyka, a nawet zazdrość działaczy innych klubów, lecz przekonanie decydentów z ulicy Śląskiej, że są nieomylni, a może nawet ponad innymi oraz prawem. Klub działa jak dobrze naoliwiona maszyna, ale jak powietrza potrzebuje transparentności. Można to napisać oficjalnie: irytujące jest to, że nie można pytać o jego finanse, ale trzeba zapewnić finansowanie. Wielu dostrzega w tym sprzeczność.
 
Od lat kolejni prezesi komunikują się z miastem ze zręcznością słonia w składzie porcelany. Powabu było w tym tyle, co kot napłakał, a na stole zawsze leżały głównie argumenty siły. Efekt? Skandal z udziałem firmy prezesa Komarnickiego w rozbudowie stadionu, duże pieniądze dla byłego prezesa, wyspiarskie ekscesy niektórych działaczy podczas zgrupowania na Teneryfie, a także kontrowersje wokół tajemniczej faktury za zgrupowanie pod Międzyrzeczem – to wcale nie są niewinne i głupie wpadki, albo przysłowiowe błędy przy pracy. Klub ogniskuje na sobie uwagę wielu gorzowian, a dla wielu jest wręcz instytucją zaufania publicznego. To zobowiązuje. Doraźnie przynosi to korzyści jednemu lub drugiemu prezesowi, ale w dłuższej perspektywie nie służy całej sprawie. 
 
Czy chciałbym, aby za sprawy kluczowej dla miasta instytucji sportu odpowiadał ktoś z nad Warty? Broń Boże, nie uważam, że władze miasta powinny ingerować w strukturę jakiegokolwiek klubu sportowego. Jednak, licząc ostrożnie, mamy w Gorzowie wielu utalentowanych przedsiębiorców, menadżerów i działaczy sportowych, zresztą aktywnych w ramach Stali, którzy w przekonywaniu do kolejnych dotacji na żużel, byliby bardziej przekonywujący i mniej kontrowersyjni. Pierwszym kryterium powinno być poskromienie aspiracji politycznych. Wywołuję wilka z lasu w którym teraz królują grzyby, a ten sezon potrwa kilkanaście dni. Dobry czas do przemyślenia strategii na cztery lata, a więc czas, przez który – mam nadzieję – w Gorzowie będą się odbywały mecze Grand Prix.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x